wtorek, 22 stycznia 2013

Rozdział 6 "Harry" cz.1.

Sobota; 29.12.12r;
Londyn

Przeciągnęłam się leniwie i usiadłam na łóżku. Otworzyłam szeroko oczy ze zdumienia. Gdzie ja jestem??? Jakiś dziwny pokój, którego nie znałam. Dopiero wtedy poczułam jak strasznie boli mnie twarz i głowa. Wstałam, ale zatoczyłam się i padłam z powrotem na łóżko. Przeklnęłam pod nosem i podjęłam drugą próbę wstania. Udało mi się. Głowa nie dawała mi spokoju. Nie miałam zamiaru zostać tam ani chwili dłużej. Otworzyłam okno i wciągnęłam świeże powietrze. Musiałam się jakoś wydostać, a jedyną drogą ucieczki było to okno. Spojrzałam niechętnie w dół. No oko to znajdowałam się gdzieś na 10 piętrze. Na szczęście pod oknem znajdował się balkon wychodzący z innego mieszkania. Dzieliło mnie od niego około 2 metry. Bałam się, cholernie się bałam, ale chyba wolałam zaryzykować niż zmierzyć się z właścicielem tego mieszkania. Wystawiłam więc nogi i powoli zaczęłam się opuszczać w dół. Zawisłam trzymając się rękami parapetu. Od balkonu dzieliła mnie już niewielka odległość. Ściskało mnie w brzuchu, bo wiedziałam, że jeden zły ruch i potem będą mnie zeskrobywać z jezdni na dole. Wzięłam głęboki wdech i już miałam się puścić kiedy usłyszałam krzyk.
- BOŻE! CO TY ROBISZ! CHCESZ SIĘ ZABIĆ? - na balkon wyszedł chłopak. Około 18 lat, loczki, zielone oczy. Był w samych bokserkach i przyglądał mi się przerażonymi oczyma.
- Nie! Pomóż mi ztąd skoczyć na twój balkon to wszystko Ci opowiem. Tylko szybko! Spadnę zaraz! - krzyknęłam do niego, bo chciałam jak najszybciej dotknąć ziemi i stanąć na czymś. Wiszenie z dziesiątego piętra trzymając się parapetu nie było komfortową sytuacją.
- Puść się! Złapę cię! - krzyknął wystawiając ręce. Zaufałam mu i puściłam się. Już po chwili znalazłam się w ciepłych ramionach chłopaka. Cała się trzęsłam ze strachu.
- Już po wszystkim. - uśmiechnął się ciepło ukazując proste zęby. W jego policzkach pojawiły się urocze dołeczki. Stanęłam na swoich nogach i przypatrzałam mu się bliżej. Zarumienił się. Dopiero wtedy zpostrzegłam, że mam na sobie tylko bieliznę. Też się zarumieniłam. To była dziwna sytuacja. On w bokserkach, ja w bieliźnie.
- Choć, wejdź do środka. - weszłam do domu i usiadłam na krześle.
- Chcesz herbatę? - zapytał się mnie przygotowując w tym samym czasie naleśniki, które pewnie smażył zanim mu przeszkodziłam.
- Możesz mi zrobić. Skąd wiedziałeś, że tam byłam?
- Wystawały Ci nogi. Widziałem je przez okno. - powiedział nie kryjąc rozbawienia. Cała ta sytuacja była dziwna i zabawna. Roześmialiśmy się. Ustawił dwa talerze z naleśnikami i harbatę, po czym usiadł.



- Skąd się wzięłaś w tamtym mieszkaniu?
- Właściwie to nie wiem. Nic nie pamiętam  z wczorajszego wieczoru. Przyjechałam tu niedawno z Polski i poznałam taką dziewczynę. Chyba piłyśmy... Ale nie wiem... - zarumieniłam się, bo dziwnie się  czułam z tym, że nie wiem co się wczoraj działo.
- I pewnie nie wiesz też co Ci się stało w twarz? - popatrzył na mnie zatroskany.
-No... Też nie wiem. Ale nie jest tak źle? Mogę się pokazać publicznie?
- No jasne! Śliczna jesteś... - jakoś tak dziwnie się poczułam, a chłopak zapłonął rumieńcem.
- Będziesz tu mieszkała?
- Tak, kupiłam mieszkanie.
- Fajnie,  jestem Harry! - uśmiechnął się.
- A ja Sandra. - odwzajemniłam uśmiech.
- Opowiedz mi coś o sobie.
- No to trochę to potrwa, ale skoro nalegasz! - zaczęłam swoją opowieść co jakiś czas podjadając naleśniki. Harry słuchał w skupieniu. Kiedy skończyliśmy jeść. Dał mi spodnie, koszulkę i białe conversy. Ubrałam się. Powiedział, że zawiezie mnie do domu. Odwiózł mnie pod hotel. Podziękowałam i ruszyłam do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko usiłując sobie przypomnieć cokolwiek z wczorajszego wieczoru. Nie miałam nawet telefonu, bo został w mieszkaniu Abigail. Wpadłam na pomysł. Szybko zrzuciłam z siebie ubranie Harrego. Wypadła z niego karteczka. Na niej był napisany jakiś numer, a z tyłu "Call me maybe, Harry xx". Uśmiechnąłam się i odłożyłam ją na szafkę nocną. Ubrałam się i pomalowałam delikatnie. Zarzuciłam tylko na siebie płaszcz, bo mimo, że było zimno to nie miałam czasu się cieplej ubrać. Pojechałam taksówką do bloku, w którym mieszkała. Wbiegłam szybko po schodach i pociągnęłam za klamkę. Drzwi otworzyły się. Weszłam do środka.
- Moment! Zaraz przyjdę! - usłyszałam jej głos. Po jakimś czasie wyszła z sypialni.
- O! To ty... JEZU? CO CI SIĘ STAŁO?
- Nie wiem, jak się obudziłam to taką miałam.
Pamiętasz coś z wczoraj? - zapytała się mnie wchodząc do kuchni.
- Nie... Po to tu przyszłam. Myślałam, że ty coś pamiętasz. Gdzie się obudziłaś?
- Na dole, tam na chodniku... - zawstydziła się, a ja roześmiałam się serdecznie.
- A ja w jakimś mieszkaniu. Wogule to to jest niezła historia!
- Zamieniam się w słuch! - usiadłyśmy na kanapie i opowiedziałam jej całą przygodę z Harry. Śmiała się i powiedziała żebym jak najszybciej zadzwoniła do niego. Nie miałam jak, bo karteczkę z numerem zostawiłam w domu. Dała mi moje rzeczy, które wczoraj u niej zostawiłam. Zorientowałyśmy się, że jest już pora obiadu i postanowiłyśmy pójść na miasto coś zjeść. Weszłyśmy do jakiejś restauracji. Po skończonym obiedzie znowu poszłyśmy się przejść. Tak jak poprzedniego dnia spotkałyśmy facetów, którzy tańczyli. Znowu dałyśmy występ i ruszyłyśmy dalej. Zaczęło się ściemniać.
- Chodźmy do mnie. - zaproponowała.
- Nieee. No wiesz muszę odpocząć po wczorajszym. - chyba zrozumiała, bo poszłyśmy tylko do jej domu po moje rzeczy i pożegnała mnie. Wróciłam do hotelu. Postanowiłam się odświerzyć. Umyta i piżamie położyłam się na łóżku z laptopem. Twarz strasznie mi spuchła i bolała, więc położyłam sobie na niej lód, który wyciągnęłam z małej, hotelowej lodóweczki. Trochę niewygodnie mi się leżało, ale przynajmniej przestała mnie boleć cała głowa. Weszłam na twittera. Dałam kilka tweetów i umówiłam się z Abigail na jutro, że pojedziemy gdzieś kupić mi meble do domu. Siedziałam do późna, aż zaczęły mnie boleć oczy. Pozamykałam wszystko i już chciałam zgasić lampkę, kiedy zobaczyłam karteczkę od Harrego. Pzez chwilę się wachałam, ale w końcu zadzwoniłam pod wskazany numer.
- Halo? - usłyszałam zachrypnięty głos.
- Hej, tu Sandra. Znalazłam karteczkę z numerem.
- A! Już myślałem, że jej nie znajdziesz. Co tam? - tak zaczęła się nasza kilkugodzinna rozmowa. Gdzieś o 3.00 Zauważył, że strasznie ziewam i powiedział żebym poszła spać. Rozłączył się. Po chwili przyszedł sms.

"Dobranoc. Słodkich snów! xxx"

Nie spodziewałam się tego, ale tylko uśmiechnęłam się do siebie. Bardzo go polubiłam. Długo o nim myślałam aż zasnęłam z uśmiechem na mojej opuchniętej twarzy.

__________________________________________________________________________________

Nareszcie pojawił się ktoś z One Direction! :D Cieszycie się? Drugą część rozdziału postaram się dodać w czwartek. Mam nadzieję, że się podoba. Bardzo proszę o komentarze, bo mało ich jest, a bardzo motywują.



6 komentarzy:

  1. Ojeeeeej, ten rozdział jest taki uroczy ♥ KOCHAM TO. czkam na nn.

    OdpowiedzUsuń
  2. JULIAAAA!!! Czemu masz tak cholerny talent do pisania opowiadań? Nie muszę ci tego pisać, bo sama o tym wiesz: czekam na kolejny rozdział! ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo, bardzo mi się podoba :) Wpadłam tu przypadkiem i przeczytałam dopier ten rozdział jednak jestem pod ogromnym wrażeniem :) Lecę nadrabiać następne a puki co zapraszam cię do siebie na http://turn-back-time-with-one-direction.blogspot.com/ :)
    + oczywiscie obserwuję < 3

    OdpowiedzUsuń
  4. Po prostu boski! *.*
    http://onedirectiontujulia.blogspot.com/
    Zapraszam do mnie! ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. W końcu pojawił sie Hazza. Tak myślałam, ze to O nim będzie :D naprawdę mi sie podoba. Powodznia w dalszym pisaniu. Weny życzę :**

    OdpowiedzUsuń
  6. uuuu Harry!!
    Ale ta akcja z balkonem była super!

    OdpowiedzUsuń