czwartek, 28 lutego 2013

Rozdział 13 "To niemożliwe"

Środa; 09.01.13r;
Zakopane

Wiecie jak to jest leżeć z kimś w jednym łóżku, ale jednocześnie go nienawidzić i kochać? Ja wiem. Spojrzałam po raz setny na zegarek, 4.13. Zrezygnowana opadłam na łóżko. Od dwóch godzin nie mogę zasnąć. Schodziłam już na dół po wodę i zaglądałam na taras, gdzie nie znalazłam Zayna. Harry przez ten cały czas spał odwrócony do mnie plecami. Zrobiłam to samo i moja początkowa niechęć do jego osoby przerodziłam się w tęsknotę. Tak pragnęłam odwrócić się, pocałować go i zasnąć wtulona w jego umięśniony tors, ale nie mogłam. Obiecałam sobie, że będę silna i tak łatwo się nie dam. Po kilku minutach tępego patrzenia się w sufit rozpłakałam się. Nienawidzę kiedy nie mogę zasnąć, a często tak mam kiedy jestem zdenerwowana i się czymś martwię. Pomyślałam, że pójdę do Zayna. Cichutko wstałam i na palcach ruszyłam w stronę schodów z zamiarem zejścia i na dół i udania się do sypialni Niallera i Malika.
- Gdzie idziesz? - szepnął Harry. Aż podkoczyłam, bo myślałam, że śpi.
- Napić się. - skłamałam. Już chciałam iść, kiedy nagle odezwał się ponownie.
- Sandra? - nic mu nie odpowiedziałam, tylko odwróciłam się na pięcie zakładając ręce. - Płakałaś! - widziałam po nim, że chciał coś innego powiedzieć, ale kiedy zobaczył moją twarz i opuchnięte oczy zmienił zdanie. Wstał z łóżka i podszedł do mnie łapiąc mnie za ramiona. Spojrzałam w jego przepiękne zielone oczy i delikatnie zadrżałam kiedy poczułam jego dotyk na swoim ciele. Do oczu cisnęły mi się łzy, więc pozwoliłam im się wydostać. Zacisnęłam powieki przez co wypłynęły i rozpoczęły wędrówkę po mojej twarzy.
- Sandra... Ja... - nie mógł z siebie wydusić jakiegoś sensownego zdania. Jąkał się. - Bardzo mi przykro! Przepraszam, że Cię zaniedbywałem i... - przyłożyłam swój wskazujący palec do jego ust. Zamilkł.
- To moja wina. Bezpodstawnie Cię oskarżałam. Możesz chodzić gdzie chcesz, a ja Cię nie będę kontrolowała i dopóki nie będę miała dowodów nigdy nie oskarżę Cię o zdradę. - powiedziałam na jednym wdechu najszybciej jak umiałam. - Przepraszam... - dodałam już ciszej. Zaskoczenie pojawiło się w jego oczach. Szeroko je otworzył i zaczął powoli oglądać moją twarz. Delikatnie założył mój niesforny kosmyk włosów za ucho. Uśmiechnęłam się lekko i zarzuciłam ręcę na jego szyję. Zbliżyłam się tak, że nasze nosy delikatnie się dotknęły. Wlepiłam swoje oczy w jego. Objął mnie w pasie i mocniej przyciągnął do siebie. Tym razem ja zaczęłam delikatnie muskając jego usta. Przygryzłam jego wargę i zaczęłam go coraz zachłanniej całować. Oddawał każdą moją pieszczotę. Nasze języki toczyły walkę. Tak, jestem uzależniona od jego pocałunków. Są magiczne i wyjątkowe. Nie da się tego opisać słowami, to trzeba poczuć.

 
Leżałam opierając głowę na jego nagim torsie. Harry głaskał mnie po włosach i co jakiś czas całował w szyję.
- Podobało Ci się? - wymruczał mi do ucha. Zachichotałam na samo wpomnienie tego co się działo przed chwilą. Wtuliłam się w jego rozgrzane ciało i zasnęłam.
 
Obudziłam się przytulona do Hazzy. Szturchnęłam go lekko, a on otworzył oczy i uśmiechnął się ciepło. Poszłam się umyć i ubrać po czym gotowa zeszłam z Loczkiem na dół. Chłopaki uśmiechnęli się na nasz widok. Byliśmy zadowoleni, a nie tak jak przez ostatnie dni przygnębieni.
- To co robimy w ten ostatni dzień? - Liam spojrzał na mnie.
- Mnie się pytasz? - uśmiechnęłam się. - nie idźmy na narty. - odparłam, bo nie miałam na to ochoty.
- To może jakiś spacer, kawiarni i potem obiad w restauracji? - Louis zaproponował.
- A wieczorem zrobimy ognisko! - wykrzyknął uradowany Niall.
- Super! To wychodzimy o 13.00. - dodałam. Reszta śniadania przebiegła w miłej atmosferze. Potem każdy zajął się sobą.
 
Wesołą gromadką ruszyliśmy w drogę. Cały czas szłam obejmowana przez Harrego, Danielle szła wtulona w Liama, a Eleonor trzymała za rękę z Louisa. Niall smętnie powłuczył nogami, a Zayn zamyślony podążał za nami z tyłu. Weszliśmy do kawiarni "Samanta". Wypiliśmy kawę i zjedliśmy po jakimś deserze. Ja wybrałam pyszną kremówkę wiedeńską, która jest tam specjałem. Najedzeni z chęcią na dalszy spacer wyszliśmy z ciepłego pomieszczenia na mróz. Dopadły nas jakieś fanki więc chłopacy porozdawali autografy i porobili sobie zdjęcia. Podpisałam się kilku dziewczynom i zostawiając usatyswakcjonowane  Directionerki poszliśmy dalej. Zaczął padać śnieg więc straciliśmy ochotę na spacerowanie. Zimny puch coraz gęściej padał. Weszliśmy do jakiejś góralskiej restauracji. Chłopaki stwierdzili, że muszą się objeść. Jak powiedzieli tak zrobili. Zamówili tyle jedzenia, że nasz stolik prawie uginał się pod jego ciężarem. O dziwo z pomocą naszego niezawodnego Niallerka udało im się to zjeść. Chcieliśmy przeczekać śnieżycę, ale zaczęło się ściemniać, a opady ani troche nie słabły.
- Chłopaki, chyba nie mamy wyjścia. Idziemy! - powiedział Liam. Wszyscy spojrzeli na niego zniechęconym wzrokiem.
- Mam pomysł! - Harry wstał, zarzucił na siebie płaszcz i szybko wybiegł zostawiając nas. Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam oddalającą się sylwetkę mojego chłopaka. Zrezygnowana usiadłam i zamówiłam jeszcze grzane wino. Po jakimś czasie przybiegł do nas ośnieżony Loczek. Uśmiechał się od ucha do ucha.
- Chodźcie! - ponaglił nas ręką. Ubraliśmy i wyszliśmy na mróz. Zamieć bardzo ograniczała widoczność, ale udało mi się dostrzec dorożkę. Uśmiechnęłam się szeroko i wsiadłam do wozu. Był duży, więc wszyscy się pomieściliśmy. Wtulona w Harrego zapatrzyłam się na Krupówki. Obserwowałam ludzi. Zadowolych, smutnych, zakochanych. Tyle uczuć przewija się na ulicach. Tętent kopyt konia i rytmiczne podskakiwanie powozy sprawiały, że poczułam się senna. Walczyłam z tym, bo nie chciałam zasnąć w takim momencie. Nagle moją uwagę przykuła pewna para. Wpatrywali się w szybę jubilera i z zaciekawieniem oglądali biżuterię i zegarki. Nie widziałabym ich twarzy, ale niestety odbijały się w szybie.
- STOP! - krzyknęłam na co woźnica gwałtownie zahamował. Wyskoczyłam z pojazdu i ze łzami w oczach pobiegłam ku tej dwójce. Już byłam tak blisko, kiedy zauważyłam, że złączyli się w pocałunku. Zatrzymałam się i nie mogłam uwierzyć, nie mogłam uwierzyć w to co widziałam. Powoli przeszłam tak, aby tylko kobieta mnie widziała. Stałam za plecami mężczyzny i płakałam. Zobaczyła mnie i natychmiast przerwała, ale ja najszybciej jak umiałam pobiegłam w stronę powozu. Wskoczyłam i włożyłam twarz w miękki płaszcz Harrego. Pojazd ruszył, a ja szlochałam i nie mogłam przestać mimo pocieszeń wszystkich. Nikt nie wiedział dlaczego płaczę, ale i tak starali się mi pomóc. Kocham ich za to. Za przyjacielską miłość i bezinteresowną pomoc. Dojechaliśmy pod bramę prowadzącą do naszego domku. Niechętnie wyszłam i powoli zaczęłam iść. Hazza złapał mnie i już po chwili niósł mnie w jakąś nieznaną mi stronę. Nic mnie wtedy nie obchodziło. Usadził mnie na czymś twardym i zimnym. Zauważyłam, że jest to ława z drewna. Chłopaki zabrali się do rozpalania ogniska, a dziewczyny pobiegły do domku po ciepłe koce.
 
 
Uwielbiam patrzeć na ogień. Tak też zrobiłam i tym razem. Zapatrzyłam się w tą niesamowitą siłę natury, która przemienia wszystko w proch. Ogniki tańczyły wesoły taniec powoli niszcząc drewno. Niall przyniósł kijki, kiełbaski i gitarę. Po chwili dobiegły dziewczyny z kocami. Owinęłam się ciepło i z piekłam moją kiełbaskę. Zapomniałam o tym co widziałam. Usłyszałam pierwszy dźwięki gitary. Zayn zaczął śpiewać jak sądzę ich piosenkę. To dziwne, bo jeszcze nigdy nie słyszałam żadnego ich kawałka. Wsłuchałam się w przyjemne brzdąkanie gitary i w głos Louisa.

You can't go to bed without a cup of tea..
And maybe that's the reason that you talk in your sleep.
And all those conversations are the secrets that I keep
Though it makes no sense to me.

I know you've never loved the sound of your voice on tape,
You never want to know how much you weigh.
You still have to squeeze into your jeans,
But you're perfect to me.

I won't let these little things slip out of my mouth..
But if it's true it's you, it's you they add up to.
I'm in love with you and all these little things.

You'll never love yourself half as much as I love you.
You'll never treat yourself right, darlin' but I want you to.
If I let you know, I'm here for you, maybe you'll love yourself,
Like I love you. Ooh..

I've just let these little things slip out of my mouth.
'Cause it's you, oh it's you.. it's you they add up to.
And I'm in love with you and all these little things.

I won't let these little things slip out of my mouth.
But if it's true. it's you.. it's you they add up to.
I'm in love with you. And all your little things.
 [One Direction "Little Things"]

Kiedy skończyli Harry otarł moje łzy wzruszenia i pocałował mnie. Ukratkiem zauważyłam, że nasze dwie pozostałe pary robią to samo. Nialler skrępowany tą sytuacją zaczął uważnie oglądać swoją gitarę, a Zayn odszedł trochę dalej zapalić. Kiedy wreszcie oderwaliśmy się od siebie zabraliśmy się do jedzenia. Później chłopaki śpiewali jeszcze kilka piosenek. Podobały mi się, zwłaszcza że większość z nich była o miłości i Harry śpiewał to do mnie. Zapamiętałam refren jednej z niej i cały czas chodzi mi po głowie.

Cause you were mine for the summer.
Now we know its nearly over.
Feels like snow in september,
But I always will remember.
You were my summer love.
You always will be my summer love.

[One Direction "Summer Love"]
 
Leżałam na kolanach Loczka i słuchałam jakiejś strasznie bezsensownej rozmowy Lou z Niallem.
- Słońce, powiesz mi co tam zobaczyłaś? - spojrzał na mnie z góry zielonym spojrzeniem.
- Kiedyś, ale nie teraz... - mój humor momentalnie się zepsuł. Zrozumiał i już o nic mnie nie pytał. Zacisnęłam usta w kreskę i starałam się nie rozkleić. Sięgnęłam ręką do kieszeni i wyjęłam jednego papierosa. Zapaliłam i wypuściłam obłoczek dymu.
- PALISZ? - wszyscy po za Zaynem spojrzeli na mnie.
- Tak. - nie przejmowałam się tym. Może to nałóg? Nie wiem, ale teraz kiedy mam problem sięgam po papierosy. Życie, bywa.
 
__________________________________________________________________________________
 
Witam wszystkich! Dodałam szybko i mam nadzieję, że się podoba. ;) Liczę na dużo szczerych komentarzy i proszę, nie róbcie spamu. Jak macie jakiś pomysł kogo zobaczyła Sandra to piszcie swoje przypuszczenia w komentarzach. Wszystko okaże się w następnym rozdziale. Przepraszam za wszystkie błędy!
Pozdrawiam! xx
 

wtorek, 26 lutego 2013

Rozdział 12 "Za pięknie"

Piątek; 04.01.13r;
Zakopane

Oparłam głowę na rękach i kołysałam się w przód i w tył. Tkwiłam w tej pozycji już dłuższą chwilę. Starałam się zachować jasność umysłu i uporządkować sobie wszystkie myśli. Okej, pocałowałam Abigail, która jest dziewczyną, ale w sumie to nic złego się nie stało. Każdemu może się zdarzyć jakaś dziwna sytuacja po pijaku, tak? To jest w miarę normalne. Postanowiłam zatrzymać tą wiadomość dla siebie i Ab. Lepiej, żeby nikt się nie dowiedział. No jeszcze ten cały Mark o tym wie i jego kumpel, ale gdzieś mam to co sobie myślą. Wstałam i poszłam się odświeżyć. Pamiętałam o swoich poprzednich doświadczeniach, więc najpierw zapukałam. Odpowiedziała mi pustka, więc weszłam do środka.

"Założyłam słuchawki i włączyłam coś ostrzejszego. Podgłośniłam, bo nie chciałam się rozpłakać. Ruszyłam w dalszą wędrówkę po mieszkaniu Marcina. Przymknęłam oczy, żeby wczuć się w muzykę i weszłam do ostatniego pokoju. Otworzyłam oczy i zdążyłam tylko krzyknąć:- O BOŻE! - zatrzasnęłam drzwi i jak najszybciej zbiegłam na dół. Myślałam, że się spalę ze wstydu. Znałam go tak krótko, a już widziałam go nago... Wlazłam mu do łazienki jak ostatni cham kiedy się mył." [Rozdział 3]

- Hej słoneczko!  Jak się spało? - Harry powitał mnie i dał mi porannego buziaka w policzek.
- A  dobrze. - uśmiechnęłam się i dosiadłam się do stołu. Wszyscy zajadali się pyszną jajecznicą i rozmawiali. Pogrążyłam się w początkowo zabawnej pogawędce z Danielle.
- To co robimy dzisiaj? - Louis przerwał wszystkie rozmowy.
- Chodźmy na stok! -Niall oderwał się na chwilę od swojego talerza pełnego jedzenia.
- Okej, to o której? - zapytałam się.
- No nie wiem. Teraz jest 12.00 to może gdzieś o 14.00. Pasuje? - Liam spojrzał na wszystkich.
- Spoko. - odpowiedziałam tylko i zabrałam się do kończenia posiłku. Tym razem Zayn wszystko sprzątał. Reszta rozsiadła się przed telewizorem, a ja poszłam na górę i wzięłam laptopa. Przez to wszystko strasznie zaniedbałam wszystkie moje konta. Postanowiłam zacząć od twittera. Zalogowałam się i zauważyłam ponad 5000 nowych followersów. Jak widać paparazzi rozszyfrowali już moje dane i teraz wszystkie Directionerki postanowiły dać mi follow. Normalne. Wiedziałam, że pewnie mam masę hejtów i pytań, więc nawet nie sprawdzałam tego. Napisałam krótkiego tweeta.

"Nie ma to jak Zakopane! :D xx"

Po czym wstawiłam zdjęcie, które zrobiłam kiedy wjechaliśmy do Zakopca.

 
Zastanawiałam się przez chwilę czy nie powinnam napisać po angielsku, ale stwierdziłam, że nie. Niech się pomęczą z Google Translate. Zdjęcie też słabej jakości, ale nie chciało mi się szukać innego. Wylogowałam się, bo zaczął się straszny spam. Posiedziałam jeszcze trochę w internecie i poszłam się ubrać w mój nowy strój narciarski.
 
*na stoku*
Stałam w puchatym kombinezonie narciarskim, który masakrycznie mnie pogrubiał. Przed chwilą założyłam buty narciarskie i już zdrętwiały mi stopy. Beznadziejnie się w tym chodzi. Ogólnie czułam się do dupy, no ale cóż. Z wahaniem spojrzałam na górę. Co prawda "ośla łączka", ale mnie i tak przerażała. Nigdy nie jeździłam na nartach. Wcisnęłam buty w narty i niezdarnie ruszyłam za Harrym. Niall, Zayn i Liam poszli na jakąś bardziej wymagającą górkę ze swoimi deskami snowbordowymi, a ja z Harrym, Louisem i Eleonor zastałam na płaskiej górce. Danielle została w domku, bo powiedziała, że skoro jest tancerką nie może się narazić na kontuzję. Trochę mnie to zmartwiło, bo jakoś nie widziało mi się zjeżdżanie w towarzystwie El. Przeszłam przez bramkę prawie się wywalając. Jakiś facet podał mi rurkę zakończoną kółkiem i już po chwili ciągnięta przez maszynę jechałam w górę. Kurczowo uczepiłam się prętu. Co jakiś czas moje narty skręcały i bałam się, że spadnę. Kiedy nadszedł moment puszczenia się oczywiście zrobiłam to za wcześnie i zaczęłam tyłem zjeżdżać w dół. Wydarłam się głośno. Na szczęście Harry jechał tuż za mną i złapał mnie. Zatrzymali wyciąg, a ja stanęłam sobie z boku czekając aż przyjedzie jakiś wolny pręt. Po kilku próbach wreszcie wjechałam na górę. Hazza dzielnie na mnie czekał i uśmiechnął się kiedy pojawiłam się obok niego. Ze strachem w oczach spojrzałam w dół.
- Może powinnam jakiegoś instruktora mieć, co? - spojrzałam na Loczka.
- A znajdziesz lepszego instruktora niż mnie? - uśmiechnął się ukazując śnieżno - białe zęby. Dał mi krótkiego buziaka po czym powoli ruszył w dół. Zaczęłam jechać za nim. Czułam, że wyglądam jak ostatnia ofiara losu. Oczywiście wywaliłam się kilka razy, ale jakoś dojechałam. Nie było tak źle. Jeździliśmy jeszcze długo. Co jakiś czas zerkałam na roześmianych Louisa i Eleonor. Kiedy zauważała, że się na nią patrzę mrużyła z wściekłością oczy.
 
Zjechałam na dół próbując jakoś w miarę ładnie zahamować.
- Pięknie! Coraz lepiej Ci idzie! - Niall podbiegł  i przytulił mnie. Postanowiliśmy pójść do baru napić się czegoś ciepłego. Po chwili siedziałam już z przy ciepłym kominku z  gorącą czekoladą w ręcę. Nie była jakaś bardzo dobra, ale ważne, że ciepła. Chłopaki chcieli jeszcze iść jeździć, ale ja nie miałam ochoty. Powiedziałam, że wrócę sama i tak też zrobiłam. Oddałam cały sprzęt do wypożyczalni i spacerkiem ruszyłam w stronę domku. Danielle siedział przy stole i piła herbatę.
- Hej! - na mój widok wstała i uściskała mnie. - Coś się stało? Czemu wróciłaś? - zaniepokojona spojrzała na mnie.
- Nie! Wszystko okej. Chłopaki chcieli jeździć, a mi się już nie chciało. - uśmiechnęłam się.
- A jak tam Liam? Cały?
- Tak! Wszyscy cali! - roześmiałyśmy się.
- Chcesz herbaty? - zapytała.
- Chętnie. - zaparzyła mi, po czym usiadła obok mnie na kanapie. Zdążyłam się już przebrać z niewygodnego stroju. Rozmawiałyśmy o jakiś głupich rzeczach.
- Dan, czemu Eleonor jest taka? - pokiwała głową.
- Myślę, że jest zazdrosna. Wiesz, chce mieć Louisa tylko dla siebie. - odpowiedziała po chwili.
- Ale ja jej wcale nie chcę go odbić! To tylko kolega. - wkurzyłam się, bo El naprawdę działa mi na nerwy. Danielle oczywiście ma rację, ale i tak nie rozumiem tego.
- Wiem. - uśmiechnęła się. - Może ma taki charakter. - rozmawiałyśmy jakiś czas. Postanowiłam pójść na górę. Myślałam o tej całej sprawie z Abigail. Może powinnam powiedzieć o tym Dani? Podeszłam do okna i zapatrzyłam się. Śnieg leniwie sypał. Góry w oddali dodawały temu miejscu uroku. Podniosłam nogę do góry i zaczęłam tańczyć. Nie było za dużo miejsca, więc przeniosłam się na łóżko. Skończyłam i uśmiechnęłam się.
- Tak, kocham to. - szepnęłam do siebie.
- Ja też. - Dan obięła mnie ramieniem. Nie zdziwiłam się, że tam była. Często ktoś przez przypadek ogląda jak tańczę, więc przyzwyczaiłam się.

Nawet ni zauważyłam kiedy to tak szybko zleciało. Do końca naszego wyjazdu został jeszcze jeden dzień. Jeszcze tylko raz byłam na stoku. Tym razem na wyciągu kszesełkowym. Poobijałam się strasznie więc zakończyłam już moją jazdę na nartach. Kiedy chłopaki z Eleonor jeździli, ja zostawałam z Dani. Wynajmowałyśmy sobie salę do ćwiczeń i tańczyłyśmy. Ja pokazywałam jej elementy baletu, a ona uczyła mnie różnych technik. Przez ostatnie dwa dni Zayn też zostawał. Nie wiem czemu. Jeździł razem z nami do ośrodka sportkowego gdzie chodził na siłownię, a my na salę. Byliśmy kilka razy na Krupówkach i w kawiarni. Na obiad chodziliśmy zazwyczaj do restauracji. Moje nocne rozmowy z Malikiem stały się już tradycją. Zawsze kładę się do łóżka, czekam aż Harry zaśnie i idę na taras. Ani razu nie skusiłam się na papierosa, za to Zayn zawsze pali. Wczoraj Loczek znalazł mnie. Wkurzył się i od tamtej pory jest jakiś dziwny. Przygaszony. Naprawdę nic nie łączy mnie z Zaynem, po za przyjaźnią. Darzę go zaufaniem i po prostu zwierzam mu się z moim problemów i tyle.

Zapomniałam co przeczytałam i powróciłam wzrokiem na górę strony.
 
"Bing mówi, że za cholerę nie zna nikogo mądrzejszego i bar-
dziej inteligentnego niż Miles. Poznali się, gdy byli jeszcze
nastolatkami, w dawnych czasach, gdy chodzili razem do li-
ceum, więc ich przyjaźń trwa wystarczająco długo, by to, co
mówi Bing, było w pełni uzasadnione, ale jej zdaniem Bing
zawsze przesadza i dopiero czas pokaże, czy Senor Heller za-
sługuje na takie zachwyty.
    Jest sobota, szara sobota na początku grudnia i nikogo
oprócz niej nie ma w domu. Bing wyszedł godzinę temu na
próbę, Ellen pojechała na dzień do siostry i jej maleńkich
bliźniaków na Upper West Side, Jake jest w Montclair w New
Jersey u brata i bratowej, która także niedawno urodziła dziec-
ko. Wszędzie wysypują się nowe dzieci, na każdym skrawku
kuli ziemskiej kobiety nabrzmiewają, prą i uwalniają z siebie
świeże armie nowo narodzonych, dając swój skromny wkład
w przedłużenie ludzkiej rasy, i za jakiś czas w niedalekiej przy-
szłości chciałaby poddać swoje łono próbie i zobaczyć, czy
również może być w tej dziedzinie przydatne."
 
[Fragment książki Paul'a Auster'a pt. "Sunset Park"]
 
- Sandra! Idziesz z nami na Krupówki? - do naszej sypialni wbiegł Harry. Przerwałam czytać i spojrzałam mu w oczy.
- Nie, nie chce mi się. Idźcie sami. - powróciłam do lektury, ale nie zdążyłam nic przeczytać.
- Super... Zayn też zostaje. - spojrzałam w jego zawiedzione oczy. - I pewnie kurde znowu będziecie sobie gadać na tarasie! A może to coś więcej. co? - zamurowało mnie. Usiadłam po turecku.
- Pogięło Cię? To tylko rozmowy. - starałam się zachować spokój.
- Tak? A skąd ja mam mieć pewność? Codziennie sobie z nim tam "rozmawiasz". - zakreślił w powietrzu cudzysłów. - i jeździsz razem z nim do tego ośrodka sportowego.
- Myślisz, że bym Cię zdradziła? A skąd ja mam wiedzieć czy ty tam w tych barach nie podrywasz jakiś dziewczyn, co? Czasami wracasz później niż inni.
- Nie zdradziłbym Cię! Za bardzo Cię kocham... - spuścił wzrok.
- A wiesz czemu rozmawiam z Zaynem? Bo ty nie poświęcasz mi uwagi! Kładziesz się spać, zamiast spędzić trochę czasu ze swoją dziewczyną! Olewasz mnie! Mógłbyś chociaż raz zostać ze mną w domu, a nie jechać  na narty! - wkurzyłam się i stałam teraz na wprost niego.
- A ty zawsze musisz gnić w domu? Po to tu przyjechaliśmy, żeby w domu siedzieć?
- To był Wasz pomysł! - dźgnęłam go palcem w brzuch.
- To mogłaś powiedzieć, że nie zamierzasz jeździć! To byśmy nie pojechali!
- A ty... - nie pozwolił mi dokończyć, bo zatkał mi usta swoimi. Całował strasznie zachłannie. Tak dawno się nie całowaliśmy, że nie chciałam przerwać. Za bardzo tego pragnęłam. Pchnął mnie na łóżko przez co leżał na mnie. Zaczął rozpinać guziki mojej koszuli. Z całej siły uderzyłam go w policzek.
- Teraz jesteś taki kochany? Trzeba się było wcześniej mną interesować. - wstałam i pobiegłam do łazienki. Zamknęłam drzwi na klucz i rozpłakałam się. Nigdy się nie kłóciliśmy. To było pierwszy raz. Właściwie to od początku wszystko było za proste. Dobijał się do drzwi jakiś czas, ale w końcu zrezygnowany wyszedł z domu. Kiedy miałam już pewność, że go nie ma wyszłam i skierowałam się na taras. Zayn mocno mnie przytulił.
- Daj! - wyciągnął paczkę w moją stronę i dał mi zapalniczkę. Zaciągnęłam się i o dziwo nie zaksztusiłam się. Pomogło.
 
 
__________________________________________________________________________________
 
No i jest! Coś mniej komentarzy tym razem daliście... :( No trudno, mam nadzieję, że się poprawicie, bo BARDZO  mi zależy na waszych opiniach. Mam nadzieję, że czytacie "Aktualnośći". Jeśli tak to wiecie, że planuję założyć kolejnego bloga. Pojawił się komentarz, że "nie będę miała czasu, bo już na tym blogu rzadko są rozdziały". To zależy od Was. Więcej komentarzy = szybciej rozdział. Jeżeli chcecie rozdziały mogą się pojawiać częściej, ale będą o połowę krótsze, to jak wolicie? Wybierajcie odpowiedź w ankiecie. :)
PS. Zrobię listę "Top 3" gdzie będą linki do moich trzech ulubionych blogów. Jeżeli chcesz, żebym wzięła pod uwagę TWÓJ blog to podaj go w zakładce "Wasze blogi". ;3
PSS. Jak są jakieś błędy to bardzo przepraszam!
Pozdrawiam Was ciepło! xoxo
 



 

czwartek, 21 lutego 2013

Rozdział 11 "Z powrotem w domu"

Czwartek; 03.01.13r;
Londyn

- Aaaa! Zaspaliśmy! - wstaliśmy z Harrym gwałtownie z łóżka i jak wariaci zaczęliśmy biegać po domu. Wszyscy szukali swoich bagaży, w pośpiechu zakładali ubrania i jedli coś. Panował straszny hałas i biedny ochroniarz usiłował nas uspokoić. Całe do zdarzenie przypominało scenę z "Kevin sam w domu". Kiedy już udało mi się znieść wszystkie moje rzeczy na dół, pokierowana przez Liama poszłam na podiazd do wielkie limuzyny. W środku siedział już Harry. Usiadłam mu na kolanach i oparłam głowę na jego ramieniu. Nienawidzę wcześnie wstawać. Zawsze wyglądam jak zombie, źle się czuję i jestem przymulona przez cały dzień. Miałam zamiar przespać się w drodze na lotnisko, ale nie wiedziałam wtedy jeszcze jak się podróżuje z One Direction. Chłopaki wpadli do środka i zaczęli się wydzierać. Bili się przez całą drogę. Kiedy nareszcie dojechaliśmy poszliśmy do jakiegoś tylnego wejścia. Weszliśmy do dziwnego pomieszczenia. Stały tam dwie dziewczyny, które kiedy nas ujrzały rzuciły się Louisowi i Liamowi na szyję.
- Danielle poznaj Sandrę. - śliczna brunetka uśmiechnęła się szeroko i podała mi rękę. Poczułam w niej bratnią duszę. Wiedziałam, że się polubimy.


 
Teraz druga z dziewczyn wyciągnęła do mnie rękę. Uśmiechnęła się sztucznie.
- Część, jestem Eleonor. - odwzajemniłam nieszczery gest i podałam jej rękę.
 
Nie przypadła mi do gustu. Jakiś facet kazał nam iść za nim, więc całą gromadką, każdy z bagażem pod pachą ruszyliśmy. Weszliśmy na pas startowy, gdzie stał śliczny samolot.
- Witamy na naszym prywatnym samolocie! - rozradowany Harry cmoknął mnie we włosy. Po białych schodkach weszliśmy do środka. Wszystko było nieskazitelnie czyste. Chłopaki rzucili się na siedzenia wyłożone jasną skórą. Chciałam zająć miejsce za Niallem, ale przeszkodziła mi Eleonor.
- Ja tu siedzę. - syknęła i usiadła. Starałam się być upszejma i uśmiechnęłam się tylko, choć miałam jej ochotę przywalić.
- Kochanie! Chodź tutaj! - Harry wstał z jakiegoś siedzenia na przodzie i zawołał mnie. Chwyciłam moją torbę i poduszkę po czym ruszyłam wąskim korytarzykiem do niego. Zajęłam swoje miejsce. Poproszono nas o zapięcie pasów, więc wykonałam rozkaz i już po chwili poczułam jak samolot sunie po lotnisku nabierając prędkości. Wylecieliśmy w powietrze. Zatkały mi się oczywiście uszy. Sygnał pozwolił nam odpiąć pasy i zaczęło się. Wszyscy wstali i zaczęli chodzić. Niall jadł kanapkę, a Louis straszył Liama łyżką. Danielle usiłowała przegonić Lou. Zayn siedział spokojnie i patrzył się na mnie. Wydawało mi się, że chce się mnie o coś zapytać. Przejechałam wzrokiem po wszystkich i spostrzegłam El, która wrogim spojrzeniem oglądała mnie. Spojrzałam na nią tak samo. Strasznie działała mi na nerwy.
- Ej, coś się stało? - Harry złapał mnie za rękaw mojej bluzy.
- Nie, wszystko okej. - uśmiechnęłam się, żeby dać mu dowód. Dał mi krótkiego buziaka, który przerodził się w długi namiętny pocałunek. Oczywiście pan Tomlinson musiał nam przerwać waląc mnie czymś w głowę.
- Jak ja Ci zaraz przywalę! - wstałam ze swojego miejsca i wściekła ruszyłam z zamiarem pobicia idioty, który zawsze jest tam gdzie nie powinien.
- Aaa! Pomocy! Sandra chce mnie pobić! - krzyczał na cały głos. Nie było dużo miejsca, więc w końcu go dogoniłam i zaczęłam łaskotać. Krzyczał, żebym przestała, ale nie miałam zamiaru. Musiałam się zemścić. W końcu dałam mu spokój.
- Co wy na to, żebyśmy obejrzeli jakiś film? - zapytał Liam.
- Taak! - krzyknęliśmy. Po chwili wszystkie okrągłe okienka zostały zasunięte. Zrobiło się ciemno jak w sali kinowej. Usiedliśmy na swoich miejscach i wpatrywaliśmy się w kolorowy ekran. Wtuliłam się w Harrego i bezmyślnie gapiłam się w telewizor. Zasnęłam.
 
- Atak! - ktoś krzyknął mi prosto do ucha.
- Ja chcę spać! - wymamrotałam pod nosem i ułożyłam się wygodnie.
- Chyba musimy powtórzyć akcję z prysznicem. - tym samym dziwnym głosem co wtedy powiedział Lou. [Rozdział 8]
- Tak, zdecydowanie. - poparł go Harry.
- O nie nie! Już wstaję! - Zerwałam się na nogi i zobaczyłam tych dwóch debili stojących nademną i  śmiejących się.
- Dolecieliśmy! - krzyknął Harry i dał mi buziaka w policzek. Uśmiechnęłam się i wzięłam pod pachę moje rzeczy. Wyszłam za chłopakami na dwór. Uderzyło mnie zimne powietrze. Poczułam się jak w domu mimo, że nie byłam w Warszawie tylko na lotnisku w Katowicach. Wskoczyłam na Harrego i "na barana" biegał ze mną aż przyjechał jakiś bus po nas. Świetnie się bawiłam i nie chciało mi się nigdzie jechać. Harry zabrał nasze bagaże podręczne i poszedł w stronę pojazdu. Ruszyłam za nim i już po chwili siedziałam na wygodnym siedzeniu. O dziwo nie zasnęłam, tylko całą drogę podziwiałam krajobraz. Wspomnienia odżyły. Przypomniały mi się wyjazdy w góry z babcią i dziadkiem. Rodzice oczywiście nie mieli czasu dla mnie. Lubiłam te wycieczki. Uśmiechnęłam się do siebie. Dobrze wiedziałam kiedy wjechaliśmy do Zakopanego. Powitała nas śnieżyca. Zaspy usypane po bokach drogi były tak duże, że ludziom chodzącym po chodniku były widać tylko głowy.
Co jakiś czas ktoś wydawał z siebie okrzyki zachwytu. Poczułam się szczęśliwa. Dojechaliśmy pod jakąś bramę.
- To tutaj. Wysiadajcie. - kierowca dał nam komunikat, że podróż dobiegła końca. Wygramoliłam się z busa i razem ze wszystkimi ruszułam wąską ścieżką w stronę naszego zarezerwowanego domku. Cudny widok. Drewniany domek w zakopiańskim stylu cały ośnieżony z lampkami wiszącymi wzdłóż spadzistego dachu. Zadowolona wskoczyłam Harremu w ramiona, okręcił mnie kilka razy do okoła po czym pocałował. Nagle bryła zimnego puchu wylądowała na mojej twarzy. Wiedziałam kto to zrobił - Louis. Wzięłam w ręce tyle śniegu ile dałam radę i pobiegłam mu przywalić. Niestety trafiłam w Nialla. Rozpętała się prawdziwa bitwa śnieżna. W końcu zmęczeni i przemoczeni postanowiliśmy wejść do środka. Wszysto drewniane. Dwie łazienki, salon i kuchnia. Zajęłam sypialnię na górze razem z Harrym. Lou z Eleonor, Liam z Danielle, a Niall z Zaynem. Dobrze się złożyło, bo jeden pokój miał normalne dwa łóżka, a reszta małżeńskie. Po jakimś czasie przyjechały nasze walizki i torby. Zabraliśmy się do rozpakowywania się. Zrobiło się ciemno, a my zgłodnieliśmy. Chłopaki zaproponowali pizzę. Niedługo później byliśmy już najedzeni. Zachciało im się jakiegoś filmu, więc zasiedliśmy w salonie przed telewizorem. Zrobiłam się senna i poszłam do łazienki się umyć. Odświeżona po podróży poszłam do sypialni i położyłam się spać.
 
Obudziłam się w nocy. Harry gadał coś przez sen przytulony do mnie. Poleżałam z pół godziny w łóżku gapiąc się w sufit, ale oczywiście nie zasnęłam. Wyszłam spod ciepłej kołdry i udałam się na dół. Napiłam się wody i nagle poczułam potrzebę pooddychania świeżym, zakopiańskim powietrzem. Wyszłam na taras i znalazłam tam Zayna. Stał i patrzył się w niebo. Na mój widok przestał palić i spojrzał na mnie błyszczącymi oczami. Uśmiechnęłam się lekko i spojrzałam na księżyc. Była pełnia co wyjaśniało moje problemy ze snem. Zawsze tak mam, kiedy księżyc jest okrągły.
- Nie możesz spać. - nie zapytał tylko stwierdził. - Chcesz? - wyciągnął w moją stronę paczkę papierosów.
- Już Ci mówiłam, że nie palę. - odparłam. Zaciągnął się mocno i wypuścił obłoczek dymu. Dobrze mi się przebywa w jego towarzystwie. Właściwie to ciekawi mnie. Taki marzyciel. Nagle wyjął z kieszeni spodni jakiś kawałek papieru. Rozwinął go i wyciągnął w moją stronę.
- To twoje? - zapytał. Przeczytałam pierwsze zdanie i zawstydziłam się. Tak, to była ta sama kartka, którą wyrzuciłam poprzedniego dnia przez okno. [Rozdział 10]
- Tak. - odparłam nieśmiało.
- "Trzeba walczyć do końca, a nie się poddawać, bo dopuki walczysz jesteś zwycięzcą.
Wszystkie ludzkie cierpienia są spowodowane jakimiś wydarzeniami z przeszłości. Myślimy o nich i one ciągle wracają. Czym bardziej chcemy o nich zapomnieć tym bardziej zapadają nam w pamięć. Przeszłość jest tatuażem, nikt jej nie zmaże." - przeczytał na głos. Wiedziałam, że są to moje słowa. Kiedy tylko wspomniał o przeszłości z mojego oka wypłynęła samotna łza. Otarł ją i po prostu mnie przytulił. Czasami gest potrafi wyrazić więcej niż tysiąc słów. Za to właśnie uwielbiam Zayna. Odprowadził mnie do sypialni i na pożegnanie dał mi krótkiego buziaka w policzek. Ułożyłam się wygodnie obok Hazzy i zasnęłam.
 
Z samego rana zadzwonił mój telefon. Na wpół śpiąca sięgnęłam ręką i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- ZERWAŁ ZE  MNĄ! - odsunęłam szybko komórkę od ucha, bo przeraźliwy krzyk prawie mnie ogłuszył. Przetarłam leniwie oczy i w końcu odpowiedziałam.
- Mark?
- Nie! Kurde Barack Obama! - w słuchawce rozległ się głośny szloch.
- Ale jak to? Podobno zerwaliście, a potem mówiłaś, że Sylwestra znowu z nim spędziłaś, a potem mówiłaś, że jesteście znowu razem i wszystko jest super. - nie ogarniałam tego.
- Bo to wszystko jest chore! - wydarła się i znowu rozryczała się.
- Nie był Ciebie wart ten dupek. - usiłowałam ją pocieszyć, ale nigdy nie byłam w tym dobra.
- A wiesz co jest najlepsze? Wiesz czemu ze mną zerwał? To Cię zdziwię! - Abigail coraz bardziej się nakręcała, a to nie wróżyło niczego dobrego.
- No dlaczego? - z udawanym zainteresowaniem próbowałam się skupić na tym co mówiła, a nie na potrzebie zamknięcia oczu i odpłynięcia z powrotem w krainę snów.
- Pamiętasz ten dzień kiedy opiłyśmy się i ja obudziłam się na chodniku, a ty w jakimś mieszkaniu?
- Noo. - trochę mnie zaciekawiła.
- To on pracuje w takim klubie, który jest na parterze mojego bloku i... - usłyszałam jak smarka nos w chusteczkę. Ziewnęłam przeciągle. - i on w nocy sprawdzał z jakimś swoim kumplem monitoring i potem nad samym ranem zadzwonił do mnie i powiedział, że go zdradziłam i...
- Czyli on na tym monitoringu widział...
- ŻE JESTEM LESBIJKĄ! - przerwała mi głośnym krzykiem. Zamurowało mnie. 
- Od razu pobiegłam do tego jego kumpla i obejrzałam to nagranie i tam była ta data, kiedy my się upiłyśmy i ja całowałam CIEBIE! - rozryczała się i zaczęła smarkać w chusteczkę. Mój mózg szybko zaczął kojarzyć fakty i dosłownie odebrało mi mowę. Z tamtego dnia pamiętam wszystko jak przez mgłę.
 
Wychylałyśmy przez okno. Nagle zaczęłam spadać. Nie wiem gdzie, ale to było fajne uczucie. Ktoś na mnie spadł. To chyba była Abigail. Biegłam przed siebie nadal wyjąc. Ktoś zaczepił mnie od tyłu i uszczypnął w pupę. Złapałam tego kogoś w pasie i zaczęłam całować. Nie panowałam nad sobą. Świetnie całował. Kiedy skończyłam znowu pobiegłam dalej. Krzyczałam. Wbiegłam do jakiegoś pomieszczenia i usiadłam na czymś. Ktoś pocałował mnie, ale tym razem walnęłam go w twarz z pięści. On chyba zrobił to samo, ale pewna nie jestem, bo wtedy urwał mi się film... [Rozdział 5]
 
- O kurwa... - wyksztusiłam z siebie po czym rozłączyła się. Położyłam telefon na łóżku i złapałam się za głowę. CAŁOWAŁAM SIĘ Z ABIGAIL???
 
__________________________________________________________________________________
 
Tak wiem, że jestem beznadziejna, ale jakoś tak wyszło, że nie miałam czasu dodać rozdziału. Wybaczycie mi? :) Wracając do posta, to podoba się? Co myślicie o całej sprawie? Piszcie wszystko w komentarzach i zadawajcie mi pytania. ;) Jeżeli chcecie się ze mną skontaktować to wszystko jest w zakładce "Kontakt". Zostawiajcie swoje blogi w zakładce "Wasze blogi". Bierzcie udział w ankiecie. Nie wiem kiedy będzie następny, ale postaram się jak najszybciej. Nie podoba mi się wygląd bloga, więc najprawdopodobniej niedługo zmiany!
PS. Podczas wczorajszej gali myślałam, że już nic nie zdobędą i chciałam wyłączać, kiedy nagle... Global Succes! Nie wiem jak wy, ale jestem z nich MEGA dumna!
PSS. Co myślicie o "One Way Or Another"? :D Ja jestem zachwycona! Myślałam, że nie da się już bardziej zwariowanego teledysku nakręcić, ale myliłam się. Nabijajcie kochani wejść! Musimy pobić rekord!
 
Pozdrawiam ciepło! xxx
 
 

czwartek, 14 lutego 2013

Rozdział 10 "Przeszłość jest tatuażem, nikt jej nie zmaże"

Środa; 02.01.13r;
Londyn

*w nocy w pokoju Sandry*
W pomieszczemiu panowała całkowita ciemność. Leżałam na boku na moim łóżku. Nawet w ciemnościach widziałam jego zielone oczy. Spoczywał naprzeciwko mnie i oglądał mnie od góry do dołu. Jego loki swobodnie opadały na jego twarz. Podniósł rękę i z uczuciem pogłaskał mnie po policzku. Zabrał swoją dłoń i położył się na mnie. Delikatnie przygryzł płatek mojego ucha.
- Wiesz, że jesteś najpiękniejszą dziewczyną na świecie? - wymruczał i zaczął całować mnie po szyi. Rozległo się pukanie w drzwi. Przerwaliśmy i z przerażeniem w oczach rzuciliśmy się po nasze ubrania. Zarzuciłam na siebie koszulę nocną, a Harry założył swoją piżamę po czym pobiegł do łazienki. Zamknął się, a ja podeszłam do drzwi. Uchyliłam je i moim oczom ukazała się uśmiechnięta twarz Louisa.
- Hej! Nie przeszkadzam? - zapytał się.
- Nieee. - odparłam z przeciąganiem, bo właściwie to nie miałam najmniejszej ochoty na rozmowe z nim. - Wchodź, śmiało. - ruchem ręki zaprosiłam go do środka. Usiadł na łóżku w samej piżamie i przybrał poważny wyraz twarzy.
- Mam sprawę. Wiem, że jest późno, ale musiałem to załatwić. - spoważniałam, bo nie wiedziałam czego się spodziewać. Nie odzywał się, więc spojrzałam na niego zniecierpliwionym wzrokiem.
- To dziwnie zabrzmi, ale... Kochasz się w Harrym? - zamurowało mnie, bo spodziewałam się wszystkiego, tylko nie tego. Kto normalny przychodzi w środku nocy i pyta się dziewczyny o takie rzeczy? No właściwie to Loui nie jest normalny, więc to do niego podobne.
- Wiesz... to są sprawy moje i Hazzy... - zakłopotana nie wiedziałam co mu odpowiedzieć.
- Rozumiem, że to prywatne sprawy, ale to mój przyjaciel i prosił mnie, żebym się dowiedział. - teraz i on z zakłopotania podrapał się po głowie.
- Wiesz co? Nie wracajmy do tego. Pogadam o tym z Harrym, a ty idź spać. - uśmiechnęłam się i popchałam go w stronę drzwi.
- Dobranoc. - po tych słowach poszedł. Kiedy usłyszałam, że zamyka drzwi krzyknęłam do Harrego.
- Wyłaź! - nieśmiało wyszedł z łazienki i uśmiechnął się błagalnie.
- Co to w ogóle ma znaczyć? Nasyłasz na mnie Loui'ego?!
- Nie denerwuj się tak skarbie! - podszedł do mnie i chciał pocałować, ale odsunęłam się.
- Przecież my już chyba... no wiesz,  jesteśmy razem. - zarumieniłam się, a Loczek uśmiechnął się od ucha do ucha.
- No chodź tu! Powiemy wszystkim jutro z samego rana, że jesteśmy razem i wszystko będzie jasne. rozłożył ręce, a ja przytuliłam się do niego.
- Jestem śpiąca, idę spać. - położyłam się na łóżku, a Harry czule otulił mnie kołdrą i położył się obok. Objął mnie ramieniem i ucałował we włosy.
- Słodkich snów skarbie! - uśmiechnęłam się i odleciałam w krainę snów.

Przeciągnęłam się i usiadłam na łóżku.
- Niespodzianka! - Hazza siedział przedemną z tacą pełną jedzenia. Cmoknął mnie w usta.

 
- Śniadanie do łóżka? Jeszcze takie śliczne? Kocham Cię! - dałam mu soczystego całusa i zabrałam się do jedzenia. Byłam strasznie głodna. Harry patrzył na mnie cały czas. Kiedy skończyłam podeszłam do garderoby.
- W co mam się ubrać? - otworzyłam wszystkie drzwi szaf i uśmiechnęłam się.
- Ty się mnie pytasz? To ja się powienienem Ciebie pytać! - podszedł do mnie od tyłu.
- Jak dla mnie to możesz się w nic nie ubierać. - szepnął mi do ucha, ale po chwili wziął z półki spodnie i koszulkę. Ubrałam się i poszłam do łazienki się uczesać. Loczek poszedł za mną.
- Mogę Ci zrobić źdźbło?
 
- Co? A nie kłosa? - roześmiałam się.
- Niee! To jest ŹDŹBŁO!
- Ookej! Rób. - uśmiechnęłam się, bo to mało spotykane, żeby chłopak tak się zachowywał. Usiadłam na kszesełku, a Loczek zabrał się do pracy. Bardzo sprawnie zaplatał. Z dumą pokazał mi w lusterku swoje dzieło. Pocałowałam go i trzymając się za ręce zbiegliśmy na dół. Zastaliśmy wszystkich na kanapie oglądających telewizję. Ich oczy zwróciły się ku nam. Kiwnęłam głową na Harrego.
- Chcemy Wam powiedzieć, że jesteśmy razem. - uśmiechnął się i cmoknął mnie w policzek. Loui wstał.
- Gratulację! Chłopie! - uściskali się po przyjacielsku. Dosiedliśmy się do pozostałych i zaczęliśmy oglądać jakiś głupi film. Skończył się i zaczęły lecieć wiadomości. Pokazywali jak ludzie jeżdżą na nartach.
- Sandra! Są u Ciebie w Polsce góry? Można jeździć na nartach? - Louis aż usiadł.
- No tak, ale do czego zmierzasz?
- Słuchaj, mam pomysł. Nigdy nie byliśmy w Polsce, a przy okazji zrobilibyśmy sobie ferie. Co wy na to? - wyszczerzył się do nas jak jakiś wariat.
- Świetny pomysł! Przy okazji zwiedzilibyśmy Polskę i odpoczelibyśmy. - Liam poparł Loui'ego
- Czy ja wiem... Tam nie jest tak ładnie. Chcecie? Naprawdę? - zapytałam się pełna wątpliwości.
- Chcemy! - krzyknęli chórkiem, a Harry szepnął mi na ucho.
- Z tobą wszędzie pojadę. - spiekłam raka.
- No to okej. Kiedy jedziemy? - zapytałam się.
- Jutro! - Louis krzyknął.
- W sumie to tak by było najlepiej. - powiedział Liam. - Zadzwonię do Daniell czy może. - wstał i z telefonem poszedł  do przedpokoju. Louis też wziął telefon i pobiegł na górę, a Zayn poszedł do łazienki z komórką w ręce.
- To ja pójdę coś zjeść. - Nialler podreptał do kuchni, a Hazza spojrzał na mnie uwodzicielskim wzrokiem i śmiesznie poruszył brwiami. Zachichotałam i już po chwili poczułam jego usta na swoich. Położył mnie na kanapie.
- Ej! Ludzie! Eleonor jedzie z naaami...? - przerwaliśmy, bo Tomlinson stał i gapił się na nas. Znowu roześmiałam się jak wariatka. Niall wrócił z kanapką w ręce.
- Daniell też może. - uśmiechnięty Liam wrócił do salonu i usiadł na fotelu.
- A Perrie nie... Ma jakieś sprawy związane z zespołem. - smutny Zayn dołączył do naszej gromadki. Chłopaki uściskali go i powiedzieli, żeby się nie martwił.
- To słuchajcie! Ja załatwiam lot, a Sandra noclegi. Ok? - Liam spojrzał na mnie.
- Okej! - szepnęłam Harremu, żeby pogadał z Louisem i dał mi czas dla siebie, a potem pojedziemy razem kupić mi strój narciarski. Pokiwał głową, więc udałam się do swojego pokoju. Usiadłam z laptopem i już po chwili znalazłam w Zakopanym wolny domek do wynajęcia. Duży, więc wszyscy się zmieszczą. Zarezerwowałam go na pięć dni i zadowolona zadzwoniłam do Abigail. Obgadałyśmy wszystko i pewnie jeszcze długo wisiałabym na słuchawce, gdyby nie ciche pukanie do drzwi. Zakończyłam rozmowę i wpuściłam do pokoju Harrego. Ubrałam się i poszłam z nim do jego samochodu. W miłej atmosferze dojechaliśmy do jakiegoś sklepu sportowego. Po kilku bardzo wyczerpujących godzinach zdecydowałam się na właściwy strój narciarski: kurtka w kolorową kratkę i czarne spodnie. Do tego zielona czapka z pomponem i czarne rękawiczki. Kiedy zapłaciliśmy w drodze do samochodu dopadły nas jakieś fanki. Hazza porozdawał autografy i ja również kilka dałam. Jak widać dla Directionerek nawet podpis dziewczyny Harrego Stylesa jest czymś bardzo ważnym. Zadowoleni pojechaliśmy do domu. Zabrałam się do pakowania rzeczy. Oczywiście jak to ja nie zmieściłam się w jedną walizkę. Skończyło się na tym, że w rogu pokoju ustawiłam dwie duże walizki i jedną mniejszą torbę plus oczywiście torba podręczna i moja ulubiona poduszka, bez której nigdzie nie jadę. Zmęczona całym dniem wzięłam szybki prysznic i piżamie położyłam się do łóżka. Okryłam się ciepłą kołdrą i zamknęłam oczy. Do pokoju wpadł Harry i rzucił się na łóżko obok mnie,
- Nie mogę spać bez Ciebie. - pocałował mnie we włosy.
- Okej, śpij ze mną. Tylko, że ja jestem zmęczona, więc dobranoc. - odparłam.
- Dobrze. Dobranoc słońce. - wskoczył pod kołdrę i przytulony do mnie zasnął. A ja leżałam i leżałam. Senność zniknęła tak szybko jak się pojawiła. Zrobiło mi się duszno. Wygrzebałam się spod kołdry i podeszłam do okna. Otworzyłam je, a do pokoju wpadło kojące, zimne powietrze. Usiadłam na kanapie, która stała pod oknem i rękami objęłam nogi. Zrobiło mi się smutno. Nie wiem czemu, czasem tak mam. Kiedy byłam mała mama nazywała to "wieczorne smuteczki" i zawsze w takich momentach przytulała mnie i pocieszała. Potem śpiewała i w końcu odpływałam. Po moim poliku spłynęła łza. W świetle księżyca wydawała się srebszysta. Brakowało mi ich... Myślałam.. Właściwie to co ja myślałam? Że uciekając z Polski zapomnę o tym wszystkim? Nie da się tak. Bolesne lata zostaną do końca moich dni, albo jeszcze dłużej zapisane w mojej pamięci. Obraz rodziców, znajomych, mojego domu i sali baletowej NIGDY nie zniknie. Przed oczami zobaczyłam moją mamę. Taką samą jaką widziałam ją po raz ostatni, zapłakaną, załamaną w rozmazanym makijażu. Potem jak w filmie przed oczami wyskoczył mi mój tata biegnący do swojego samochodu i z piskiem opon odjeżdżający. [Rozdział 4] Schowałam twarz w dłoniach, bo nie chciałam obudzić Harrego moim szlochaniem. Wiedziałam, że tak będzie. Że w końcu nie dam rady bez nich dłużej wytrzymać. Kiedy opuszczałam MÓJ dom, MÓJ kraj byłam pełna nienawiści do nich, a teraz kiedy jestem w upragnionym Londynie i mam JEGO jestem nieszczęśliwa. Potrzebowałam takiego zwyczajnego "Będzie dobrze córciu" i rodzinnego przytulasa. Niestety wtedy ujrzałam przed sobą Marcina. Nie mogłam o nim zapomnieć. Z całej siły pragnęłam wymazać te dni spędzone z nim, albo bez niego... w jego mieszkaniu z pamięci. Zdałam sobie sprawę, że jakaś cząstka mnie nadal jest tam, w jego mieszkaniu w kamienicy. Maleńki kawałek mojego biednego serca również należał do niego, a ja nie potrafiłam mu go zabrać. Ofiarowałam mu część siebie jak ostatnia idiotka, a on wziął ją i już nigdy nie odda. Poczułam natychmiastową potrzebę napisania czegoś. Chwyciłam notes z szafki nocnej i długopis, po czym nabazgrałam:

"Można powiedzieć, że mam wszystko. Tak właściwie nie mam nic. Zawsze tak będzie. Kiedy wydaje Ci się, że jesteś najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi coś zawsze to psuje, prawda? Szczęście jest za piękne, żeby trwać długo. Możesz zapewniać siebie, że jesteś spełniony i szczęśliwy, ale ja wiem, że nie. Pijesz i jesteś w stanie błogim i świecie bez zmartwień, a potem budzisz się i tracisz chęć do życia i tak wkoło. Nikotyna, narkotyki, nic nie pomoże. Wydaje Ci się, że przed czymś uciekniesz. Myślisz, że ból fizyczny zagłuszy ten psychiczny, ale to działa tylko przez chwilę. Potem znowu chcesz się zabić. Trzeba walczyć do końca, a nie się poddawać, bo dopuki walczysz jesteś zwycięzcą.
Wszystkie ludzkie cierpienia są spowodowane jakimiś wydarzeniami z przeszłości. Myślimy o nich i one ciągle wracają. Czym bardziej chcemy o nich zapomnieć tym bardziej zapadają nam w pamięć. Przeszłość jest tatuażem, nikt jej nie zmaże."

Napisałam tych kilka nieskładnych zdań i poczułam ulgę. Wszystkie swoje uczucia przelałam na papier. Potok łez ustał. Uśmiechnęłam się do siebie lekko i spojrzałam na śpiącego Harrego. On był całym moim światem. Kochałam go najsilniej jak się tylko da i to się wtedy liczyło. Zwinęłam papier w kulkę i rzuciłam przez okna. Zamknęłam je i wróciłam do łóżka. Mocno objęłam Hazze.
- Kocham Cię. - szepnęłam mu do ucha i zamknęłam opuchnięte od płaczu oczy.

__________________________________________________________________________________

Witam Was kochani! :) Mam nadzieję, że nie porzygacie się od tej słodkości i romantyzmu. Już niedługo wszystko się zmieni. Jeżeli Was to interesuje to proszę dodajcie się do obserwujących i skomentujcie. Nie muszę pisać, że to motywuje, bo dobrze o tym wiecie. Tym czasem zapraszam do zakładki "Wasze blogi". Podawajcie swoje stronki i blogi, bo napewno na nie zajrzę! ;) Następny rozdział w niedzielę. (najprawdopodobniej) Trzymajcie się ciepło! xxx
 
NIESPODZIANKA!
Jak dobrze wiecie dzisiaj Święto Zakochanych, czyli Walentynki. Za prośbą pewnego anonimka postanowiłam napisać dla Was krótkie, walentynkowe opowiadanie. Nie jest związane z historią, którą opisuję na blogu, tylko jest całkowicie odrębne. Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Całkowicie dedykuje je mojej Best Friend! Kocham Cię! <333
__________________________________________________________________________________
 
Drogi pamiętniku!
Jak dobrze wiesz dzisiaj Walentynki. Tak, nienawidzę tego święta. Dlaczego? Bo nigdy nie spędziłam go w towarzystwie osoby, którą kocham. Nigdy nie dostałam walentynki, ani kwiatów i tego typu rzeczy. Jak się domyślasz dzisiejsze Święto Zakochanych było inne... Magiczne... Żeby wszystko stało się dla Ciebie jasne opiszę cały ten dzień od początku do końca. A więc tak:
Obudził mnie wściekle dzwoniący budzik. Szybko go wyłączyłam po czym zerknęłam na kalendarz wiszący nad moim łóżkiem. "14 lutego, Walentynki". Mruknęłam przeciągłe "Nieeee..." i rzuciłam się spowrotem na łóżko. Jak to ja, czyli wieczny leń zasnęłam. Obudził mnie ktoś. Przeklnęłam pod nosem i poczłapałam pod do miejsca, skąd było słychać pukanie do drzwi. Pewnie myślisz, że stał w nich książe z bajki, albo ktoś w tym stylu, ale nie. Listonosz. Kazał mi się podpisać na jakimś dziwnym sprzęcie po czym wielkim wózkiem widłowym wwiózł do mojego domu paczkę prawie mojego wzrostu. Oczy wyszły mi z orbit i zapytałam się.
- To serio dla mnie? Chyba pan mnie z kimś pomylił.
- Nie. Nazywa się pani Lena Green, prawda?
- Noom.
- A więc to dla pani. Miłych Walentynek! - krzyknął na odchodnym i zostawił mnie samą z wielkim prezentem. Taaa, będą cholernie udane... Mruknęłam pod nosem po czym poszłam do kuchni po nożyczki. Rozcięłam taśmę okrywającą pudło. Pierwsze co zobaczyłam to masa białych groszków wypełniających pudełko, ale po chwili zauważyłam też coś czarnego. Zaczęłam grzebać i prawie zemdlała. Wyjęłam najpiękniejszą gitarę elektryczną jaką kiedykolwiek widziałam. Tak, to ta o której Ci tyle opowiadałam, że chciałabym ją dostać. Z wielkim bananem na twarzy pobiegłam z moim nowym nabytkiem na balkon. Podłączyłam wszystkie kabelki i zrobiłam to co zawsze chciałam. Z całej siły uderzyłam w nią tym samym wydając strasznie głośny dźwięk.
- W dupie Was mam! I to durne święto! - wydarłam się na cały głos i zagrałam na gitarze najgłośniej jak umiałam. Z zadowoleniem zobaczyłam głowy wystające z okien i krzycząch ludzi. Pokazałam im język i zabrałam swój prezent do środka. Położyłam go na łóżku i starym walentynkowym zwyczajem postanowiłam pojechać po śniadanie do McDonalda. Założyłam swoje EMU i zarzuciłam płaszcz po czym wyszłam z mieszkania. Podjechałam moim obleśnym maluchem do okienka i zamówiłam cheeseburgera z dużą colą i ciastko. W drodze do supermarketu zjadłam wszystko i napiłam się. Nie ma to jak takie śniadanie! Z koszykiem połaziłam po sklepie wrzucając wszystko na co miałam ochotę. Musiałam się przygotować na samotny maraton filmowy wieczorem. Zapłaciłam i pojechałam do mojego bloku. Wypakowałam wszystko i zauważyłam, że zaraz powinnam być w pracy. Ubrałam się jakoś znośnie i pojechałam pod kawiarnię. Po chwili paradowałam między zakochanymi parami w głupim wartuszku nosząc tacę z deserami lodowymi i kawami. Myślałam, że się porzygam od tej słodkości. Wszyscy się całowali, fuj! Pod sam koniec mojej zmiany poszłam do toalety. Była wspólna dla chłopaków i dziewczyn. Liżąca się para utrudniła mi przejście. Kiedy myłam ręce widziałam ich w lustrze i nie wytrzymałam.
- Kurde! Nie ma innych miejsc na lizanie się do jasnej cholery! - oderwali się i spojrzeli na mnie.
- Nie masz chłopaka no nie? To widać, pewnie nigdy sobie nie znajdziesz! Biedactwo! Nie wiesz jak to jest być zakochanym i pewnie spędzisz wieczór oglądając filmy! Żal mi Cię! - blondynka zachichotała jak jakaś debilka i znowu zaczęła się całować. Prychnęłam i wyszłam wkurzona. Pojechałam do domu i z gniewem rzuciłam się na kanapę. Przygotowałam sobie wielką miskę popcornu i  innych niezdrowych rzeczy po czym włączyłam jakiś film. Rozryczałam się, bo kurde mimo wszystko zawsze marzyłam, żeby spędzić ten dzień z drugą połówką w łóżku obsciskując się w świetle świec. Poszłam po chusteczkę i dorobić popcornu. Wracając nagle otworzyły się drzwi. Wpadłam w nie i rozsypałam wszystko po podłodze. Ktoś wyciągnął rękę. Podniosłam oczy i nie mogłam uwierzyć. Tak, stała tam. Potrząsnął blond czupryną i spojrzał na mnie błękitnymi oczami. Nadal miał klucze od mojego mieszkania... Wstałam i nie mogłam przestać się na niego gapić. Jak można być tak pięknym? No jak? Pytam się? Zaczęłam ryczeć, bo przypomniało mi się zeszłe lato, z nim. Te wszystkie wspólne chwile, a potem zerwanie. To wszystko moja wina była, spieprzyłam sprawę. Złapał mnie za twarz i gwałtownie wpił się w moje usta. Jego ciepłe dłonie były wszędzie. Nasze języki tańczyły romantyczne tango. Nie myślałam o niczym. Chciałam zatrzymać czas, żeby ta chwila trwała wieczność. Wiadomo co było potem, ale nie będę tu opisywać moich intymnych zbliżeń z Niallem.
- To ty wysłałeś mi gitarę? Zawsze wiedziałeś, że ją pragnęłam. - powiedziałam jeżdżąc palcem po jego wyrzeźbionym brzuchu.
- Skąd wiedziałaś? - uśmiechnął się czule tym samym wprawiając moje ciało w przyjemne drganie. Wiem, że to wszystko jest takie jak w filmach, ckliwe, ale tego się nie da opisać. Kiedy patrzysz na tą osobę i widzisz miłość w jego oczach. On sprawia, że chce Ci się żyć w wstawać każdego dnia. Nawet MNIE potrafi miłość zmienić. Ona działa cuda. Już nie myślę, że Walentynki to święto kretynki, która czeka, a przed nią łez rzeka. Teraz wiem, że marzenia się spełniają. Trzeba w nie więrzyć i mieć nadzieję, że się spełnią. Jestem bardzo zmęczona, dobranoc pamiętniku! xxx
 
__________________________________________________________________________________
 
Wiem, że krótkie i do przewidzenia, ale chciałam nim uświadomić Wam, że jednak Święto Zakochanych może być inne i do końca dnia trzeba wierzyć, że ON stanie w drzwiach i wyzna nam miłość. Nie traćcie wiary kochani i wierzcie w magię miłości!

poniedziałek, 11 lutego 2013

Rozdział 9 "This is love"

Wtorek; 01.01.13r;
Londyn

Z trudem podniosłam ciężkie powieki. Ujrzałam zaciemniony pokój. W ogóle nie myślałam o tym gdzie jestem, tylko tak jak zawsze z rana sięgnełam po telefon. Moja ręka złapała go z szafki nocnej i już po chwili zaczęłam sprawdzać wiadomości.

"Wszystkiego Najlepszego w Nowym Roku 2013 córciu!"

Zdziwiona przeczytałam jeszcze kilka razy sms'a od mamy. Miałam mieszane uczucia, bo przecież to ona jest najważniejszą osobą. Myślałam, że jeżeli coś wyśle to będzie to długa, pełna rozpaczy wiadomość z prośbą o mój powrót, a tu takie krótkie... Coś ukuło mnie w sercu, bo od taty nie dostałam nic. Przypomniało mi się, że na urodziny również nie złożyli mi życzeń. Jednak jakby się tak zastanowić to potraktowałam ich strasznie, ale jednak to przez ich zachownie wyjechałam. Nie chciałam o tym dłużej myśleć. Nic nie odpowiedziałam i zabrałam się do czytania kolejnych. Kilka noworocznych życzeń od znajomych, w tym jedna od Abigail, na którą szybko odpisałam. Nagle moją uwagę przykuł jeden sms.

"Szczęśliwego Nowego Roku w Londynie! Mam nadzieję, że wrócisz, tęsknię..."

Nie mogłam uwierzyć w to co czytałam. To było od Marcina. Zamknęłam moją przygodę z nim, nie miałam ochoty z nikim o tym rozmawiać. Właściwie to nie wiem czemu tak od razu mu zaufałam. Po prostu z totalnie nieznanym mi człowiekiem zamieszkałam i zakochałam się w nim, a potem nie chciałam "tego" zrobić i on... Wielka słona łza stoczyła się po moim policzku. Szybko ją otarłam, bo nie rozumiałam mowy swojego ciała. Nic do niego nie czułam. Wydaje mi się, że po tym wszystkim związanym z baletem potrzebowałam drugiej osoby. Ciepła, bliskości, miłości i on mi to na początku dał. Dlatego się na niego otworzyłam. Nie rozumiałam jego późniejszego zachowania i nie miałam najmniejszej ochoty dowiadywać się o co chodzi. Chciałam o tym zapomnieć. To skończony rozdział. Teraz nie czuję niczego do niego. Właściwie to czuję coś do kogokolwiek? Próbowałam sobie na to odpowiedzieć, kiedy nagle przez moją głowę przeleciała jedna myśl, a właściwie imie.
Harry... Wyłączyłam telefon i zerwałam się z łóżka. Poczułam rozrywający ból w głowie. Z przerażenia zamarłam. Pokój wyglądał jak po przejściu tornada. Rozpoznałam go, była w nim już raz. To był pokój Hazzy. Porozwalane łóżko, kilka butelek po alkoholu i co najgorsze... rozerwane opakowania prezerwatyw. Przełknęłam głośno ślinę, bo bałam się tego co tu się zdarzyło. Nigdzie nie było właściciela pomieszczenia, ani nikogo innego. Tylko ja. Kiedy ruszyłam zatrzymałam się przy lustrze i doznałam kolejnego szoku. Wyglądałam jak żywy trup, dosłownie, bo nawet moje ubranie wyglądało jak po zombie. Całe potargane i ubrudzone. Zauważyłam napis na swojej nodze: You're so sexy! Z wrażenia moje oczy zrobiły się okrągłe jak księżyc w pełni i prawie dostałam wytrzeszczu. Zaczęłam się dokłądnie oglądać w celu znalezienia jeszcze innych tego typu napisów. Na prawej ręce miałam napisany jakiś numer telefonu. Coś strasznego, ta impreza musiała się wymknąć  z pąd kontroli. Przypomniał mi się mój cel podróży. Powoli otworzyłam drzwi, które wyjątkowo ciężko się ruszały. Kiedy wyszłam wiedziałam dlaczego. Cały korytarz był usłany ludzmi, którzy nie poszli do domu i spali na śmieciach. Nie chciałam na to patrzeć i cichutko, na palcach okrążyłam ich i doszłam do schodów. Czekał mnie kolejny slalom pomiędzy ludzkimi ciałami. Zgrabnie zbiegłam na dół i po raz kolejny tego rana doznałam mega szoku. Po za tym, że pokój wyglądał... BEZ KOMENTARZA to na samym jego środku leżał wielki, rozwalony tort. Obok niego spoczywała na podłodze duża świeczka w kształcie osiemnastki. Ze zdumienia przetarłam oczy, ale obraz się nie zmienił. Nie mogłam uwierzyć! Ktoś, a raczej Harry, bo tylko on z obecnych wiedział, że niedawno miałam osiemnaste urodziny urządził mi impreze w sylwestra! Z jednej strony ucieszyłam się, że o tym pamiętał, a z drugiej byłam strasznie wściekła. Ten głupek nie pomyślał o tym, żeby wprowadzić tort przed północą! Może jeszcze dał mi jakiś prezent, ale ludzie podarli go na strzępy po pijaku? To było dla mnie zbyt wiele. Zakręciło mi się w głowie. Szybko oparłam się o ścianę głośno oddychając. W całym pomieszczeniu śmierdziało alkoholem i dymem. Musiałam się przewietrzyć. Chwiejnym krokiem poszłam w stronę przedpokoju. Zarzuciłam na siebie płaszcz i wsunęłam jakieś buty. Otworzyłam drzwi i aż uderzyło mnie świeże powietrze. Głeboko je wciągnęłam i zamknęłam za sobą wejście do domu. Właśnie wschodziło słońce, a na dworze był półmrok. Delikatna mgiełka unosiła się nad ziemią. Rzadnych śladów imprezy. Była taka cisza i spokój.
- Ała! - podskoczyłam i zaczęłam się rozglądać. Ku mojemu zdziwieniu z ziemi podniósł się Harry. Parsknęłam śmiechem, bo miał na sobie resztki koszulki i nie miał spodni. Spojrzał na mnie z miną typu "WTF??". Nie przestawałam się śmiać, a on dołączył do mnie.
- Skąd ja się tu wziąłem? - wykrztusił w końcu.
- Myślisz, że ja wiem? TY mi powiedz czemu w środku jest rozwalony tort ze świeczką osiemnastką! - opanowałam się już i powiedziałam to z naciskiem na TY.
- On jest rozwalony? Ale czemu? - chłopak zaczął nerwowo chodzić wkoło. - To miała być niespodzianka dla Ciebie dzisiaj. Nie wiem czemu on jest tam... Przykro mi. - widać było, że jest załamany i w ogóle nie ma pojęcia o co chodzi z tym tortem.
- Nic się stało. Nie lubię urodzin i tego śpiewania "Sto lat". - uśmiechnęłam się i przytuliłam go. Przeniósł wzrok z ziemi na mnie. Jego oczy były tak zielone, że powinno to być zabronione. Patrzył na mnie z taką czułością. Nie uciekałam od jego spojrzenia. Też tego chciałam. Po to chciałam go znaleźć. Wiedziałam już co do niego czuję i byłam pewna swoich uczuć. Moje ciało znowu mnie zadziwiło, bo zaczęłam się cofać. Harry szedł w moją stronę nie odrywając ode mnie oczu. Zatrzymał mnie jego samochód. Podszedł do mnie tak strasznie blisko, że poczułam jego oddech na swojej szyi. Delikatnie mnie podniósł i posadził na masce samochodu. Stanął pomiędzy moimi nogami i wpił się w moje usta. Objęłam go nogami w pasie, a ręce wsadziłam w jego bujną czuprynę. Przysunęliśmy się do siebie na tyle blisko, że nie było między nami żadnej przestrzeni. Przylegaliśmy do siebie każdym maleńkim skrawkiem ciała. Objął mnie swoimi silnymi ramionami. Całował tak zachłannie jakby się bał, że ucieknę. Nie miałam jak i wcale nie chciałam. Odwzajemniałam każdą jegą pieszczotę. Powoli przestał i przeniósł się z pocałunkami na moją szyję. Poczułam przyjemny dreszcz, bo trafił w mój słaby punkt.
- Kocham Cię. - szepnął i ponownie złączył nas w pocałunku.

Przełknęłam kolejny kęs jajecznicy. Harry cały czas zerkał na mnie i uśmiechał się. Zaczerwieniłam się. Nadal nie mogłam uwierzyć w to co się działo. Podobno po imrezie po prostu poszłam spać do Harrego, a rozerwane opakowanie nie było moje. Tą wiadomość przyjęłam z wielką ulgą. Nadal nie dowiedzieliśmy się o skąd tort wziął się na sylwestrze, ale właściwie nie było mi smutno z powodu jego zniszczenia. Nie rozszyfrowaliśmy czyj numer miałam na ręce i kto jest autorem napisu na nodze. Nikt jeszcze nie wiedział o mnie i Harrym. To dobrze, bo musimy być pewni,  że to poważny związek. Po naszym pocałunku wróciliśmy do domu. Większość osób wstała już. Ludzie zaczęli się zbierać i przyjechała ekipa do ogarnięcia domu. Po godzinie wszystko było posprzątane. Chłopcy przygotowali śniadanie i zabraliśmy się do spożywania go. Loczek położył swoją ciepłą dłoń na moim udzie i zaczął delikatnie je pocierać. Uśmiechnęłam się. Od początku śniadania wszyscy się na nas patrzyli. Chyba zauważyli, że coś jest na rzeczy.
- Ehm. Po imprezie nie ma prawie nic do jedzenia, więc ja z Niellem pojadę na zakupy. - powiedział Liam wstając i tym samym biorąc pusty talerz.
- A ja jadę do Perrie. - dodał Zayn.
- A ja do El. - powiedział Louis po czym razem z chłopakami zaczął sprzątać ze stołu. Siedziałam jak słup. Pewnie chcieli nas zostawić samych, albo Harry to wszystko ustawił. Nie wiedziałam. Wykorzystałam moment i pobiegłam na górę do swojego pokoju. Szybko wzięłam telefon i zadzwoniłam do Abigail.
- Cześć słońce!
- Hej, słuchaj. Wiesz, że Harry mnie pocałował!
- Serio! Aaaaa! - wydarła się do słuchawki.
- Ćsss! Nie tak głośno! Ucho mi odpadnie! - roześmiałam się.
- No weź opowiedz coś więcej! Umieram z ciekawości!
- Teraz wszyscy się zmywają, a my zostaniemy sami! - znowu się wydarła.
- O kurde! Myślisz, że no wiesz! - roześmiałyśmy się obydwie.
- Niee, chyba nie. Nie jestem na to gotowa.
- Okej, a jak tam ogólnie sylwester?
- Super impreza była, tyle że ktoś wniósł mój tort urodzinowy na przyjęcie!
- Jak to?
- Harry chciał mi go dać dzisiaj, ale rano znaleźliśmy jego kawałki porozwalane na dole. Ktoś go wniósł, tylko nie wiemy kto.
- Wow! Nieźle!
- Nooo! A jak tam twój sylwek?
- Nawet dobrze. Byłam u Mark'a. - szczerze to się zdziwiłam, bo myślałam że już zerwali. Nigdy o tym nie wpominałam, ale miała chłopaka - Mark'a.
- To nie zerwaliście?
- Aaa... Nie ważne nie chce o tym gadać. Kiedy się spotkamy? - w tym momencie mój telefon swobodnie opadł na łóżko. Z słuchawki słyszałam krzyki Ab, ale nie mogłam nic zrobić, bo Harry zatkał mi usta swoimi. Oderwał się ode mnie i powiedział do słuchawki.
- Sandra jest zajęta! - wyłączył telefon i wrócił do pocałunku. Kiedy skończyliśmy spojrzał na mnie pełnymi miłości tęczówkami.
- Co robimy?
- Nie wiem. Daj buzi! - ułożyłam dziubek i Loczek posłusznie dał mi soczystego całusa. Czułam się taka szczęśliwa. Bezpieczna i spełniona. Nie wiedziałam jeszcze, że to było za piękne. Coś jak zawsze musiało tę chwilę zepsuć...



__________________________________________________________________________________

Jest! :D Jeśli ktoś czyta "Aktualności" to wie, że jestem na feriach. Mało czasu mam, ale staram się dodawać. Mam nadzieję, że Wam się podoba. Chciałam napisać taki romantyczny rozdział i udało mi się. ;3 Proszę o szczere komentarze i mam nadzieję, że utrzymacie tą samą ich ilość co pod poprzednim rozdziałem.  Pozdrawiam ciepło!

środa, 6 lutego 2013

Rozdział 8 "Nie kontrolowałam się..."

Poniedziałek; 31.12.12r;
Londyn

W zamyśleniu jechałam aż do końca podróży. Kiedy poczułam, że Harry wjeżdża bramą od razu usiadłam wyprostowana i z zaciekawieniem zaczęłam się rozglądać dookoła. Mimo wszystko umierałam z ciekawości, żeby zobaczyć jak mieszkają gwiazdy. Po wjechaniu przez bramę zamknęła się i dalej jechaliśmy kamienistą drogą. Po jej obu stronach ciągnął się wysoki żywopłot, a przed nim w rzędach stały niskie latarnie. Nie świeciły się, bo był ranek. Po ostatnim zakręcie wjechaliśmy na podjazd. Również z kamienia. Przed nami była brama od garażu, a na lewo od niej niewyobrażalnie długi dom. Cały delikatnie szary z drewnianymi elementami. Duże okna i kilka tarasów sprawiało, że już z zewnątrz wydawał się bardzo przestronny i jasny. Harry tak jak poprzednio otworzył mi drzwi. Wysiadłam i z otwartymi ustami dosłownie gapiłam się na to wszystko. Od dziecka byłam przyzwyczajona do dużego, nowoczesnego domu i wielu bogactw, ale czegoś tak niesamowitego nigdy nie widziałam na oczy. To właśnie tu, pośród zieleni mieścił się świat najsłynniejszego boysbandu. Przypomniałam sobie moje mieszkanie i roześmiałam się, bo w porównaniu z tym było jak schowek na miotły. Słońce świeciło i delikatnie ogrzewało moje ciało. Moje nogi aż prosiły się o to, żeby wejść do środka. Same ruszyły po szarej ścieżce w stronę wejścia do domu. Harry poszedł za mną i otworzył drzwi. Nogi mi się ugięły i prawie przewróciłam się z wrażenia. To wszystko przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Piękna, drewniana podłoga i białe ściany uzupełniały się tworząc spójną całość. Duże, nowoczesne obrazy i wielki puchaty dywan w holu sprawiały, że dom był przytulny mimo swojej wielkości. Ściągnęłam buty, a płaszcz odwiesiłam na wieszak wystający ze ściany. W skarpetkach weszłam dalej. Przez ogromne,  szklane drzwi było widać kuchnię. Cała w ciemnym brązie i bieli. Spojrzałam przez inne przezroczyste drzwi i ujrzałam pokój cały zapełniony regałami i książkami oraz wielkie akwarium. Weszłam przez łuk do salonu. Czar prysł. Cały pokój był ubrudzony błotem, a po podłodze walały się ubrania chłopaków. Stałam jak słup soli kiedy nagle ktoś pomachał mi ręką przed oczami.
- Halo! Ziemia do Sandry! Huston, mamy problem! - śmiesznym głosem powiedział Louis.
- Zamurowało ją jak zobaczyła dom. Nie odzywa się. Nie jest dobrze. - również dziwnym głosem powiedział Harry. Przerzucił sobie mnie przez ramię i pobiegł do łazienki. Louis za nim udając głos karetki. Nadal się nie odzywałam. Wstawili mnie do pod prysznic. Zamknęli kabinę. Już wiedziałam co chcą zrobić.
- Nie! Nie zrobisz tego Harry! - popchnęłam mocno drzwi kabiny, ale ani drgnęły, bo Loui mocno je trzymał.
- Za późno! - uśmiechnął się zawadiacko. Nacisnął jakiś przycisk i polała się lodowata woda. Próbowałam uciec przed zimnym wodospadem, ale nie było szans. Główka prysznica z której lała się woda była strasznie wielka i na stałe przytwierdzona do ściany. Chłopaki popłakali się ze śmiechu, ale nie puszczali drzwi od kabiny, przez co nadal nie mogłam wyjść. Darłam się, ale to nic nie dawało. Kiedy Louis położył się na podłodze i złapał za brzuch wykorzystałam moment i otworzyłam drzwi. Harremu zrzedła mina, bo wepchnęłam go pod prysznic. Kiedy Loui wstał zrobiłam z nim to samo. Chłopaki złapali mnie i teraz w trójkę staliśmy pod prysznicem i chlapaliśmy się wodą. Śmialiśmy się, przez co zapomniałam o bożym świecie.
- Ale z Was dzieci. - momentalnie przestaliśmy i zwróciliśmy głowę w stronę drzwi, gdzie stała reszta zespołu i gapiła się na nas.
- Yyy, długo tu stoicie?
- Dość długo. - odpowiedział mi Liam.
- Wiem, że też chcecie! Na nich! - Harry wydał rozkaz i razem z Louisem pobiegli po chłopaków. Udało im się ich zaciągnąć do nas i teraz w szóstkę bawiliśmy się, tylko że przenieśliśmy się na całą łazienkę. Z wanny wylewała się woda, a chłopaki strzelali się pistoletami na wodę, które były w szafce. Niall podniósł mnie i wrzucił do wanny, przez co wylało się z niej jeszcze więcej płynu. Wpadłam z pluskiem na Harrego. Nie wiem ile to trwało, ale w końcu zmęczyliśmy się.
- Saaandra! Głoooodny jestem! Zrób coś do jedzenia! - Niall spojrzał na mnie spod mokrych włosów.
- Prooosimy! - odpowiedzieli chórkiem. Roześmiałam się i wyszłam z wanny. Pozawijaliśmy się ręczniki i poszliśmy do kuchni. Zrobiłam na szybko spaghetti. Nadal z mokrymi włosami zjedliśmy i posprzątaliśmy.
- Chłopaki, już jest 15.00. Za pół godziny przyjadą ludzie udekorować dom. Musimy się ogarnąć. - Liam dał nam znak, że mamy się ubrać i doprowadzić do stanu używalności.
- Chodź, pokażę Ci twój pokój. - Harry ruchem ręki ponaglił mnie, żebym poszła za nim. Weszliśmy na górę po ślicznych, machoniowych schodach. Pokierował mnie korytarzem w prawo i weszliśmy.


Pokój był w kolorach pastelowych kolorach. Piękna garderoba, duże małżeńskie łóżko, moja własna łazienka i to wszystko znajdowało się w tak niesamowitym domu. Kiedy to wszystko zobaczyłam pomyślałam sobie, że nie mam ochoty nigdy się stąd ruszyć.
- Podoba Ci się? Bo jak nie to my, no wiesz, możemy... - zakłopotany Harry podrapał się po głowie i usiłował coś powiedzieć. Przyłożyłam palec do jego ust. Zamilkł, a ja weszłam do garderoby.
- Skąd tu się wzięły moje ubrania?
- Chłopaki wszystko ułożyli. To może ja Cię zostawię tu samą... - wycofał się i zamknął drzwi. Zostałam sama w moim królestwie. Jak zawsze w ważnych momentach włączyłam muzykę i zatańczyłam. Zadowolona zaczęłam przeczesywać garderobę. Kiedy gra muzyka [LINK] o wiele łatwiej znajduję ubrania. Wybrałam zestaw na dzisiejszego sylwestra i odłożyłam go na łóżko. Przebrałam się w suche ubranie i poszłam do łazienki. Ogarnięta mogłam zejść na dół i pokazać się publicznie. Zamknęłam drzwi od pokoju i zeszłam na parter. Na dole kilku facetów męczyło się z balonami. Zagwizdali kiedy zeszłam, przez co się zarumieniłam.
- Zrobić Wam coś do picia?
- Chętnie. - przygotowałam im napoje i wybrałam się na poszukiwanie chłopaków. Nie było ich na dole więc znowu weszłam po schodach. Wszystkie drzwi od pokoi były pozamykane i z któregoś było słychać brzdąkanie gitary. Otworzyłam pierwszy lepszy pokój i ujrzałam Harrego w słuchawkach na uszach. Nawet mnie nie zauważył, bo leżał na łóżku. Nieśmiało usiadłam obok niego. Kiedy zorientował się, że patrzę na jego twarz wyciągnął słuchawki i usiadł.
- Co Cię tu sprowadza? - uśmiechnął się.
- A nic, nudziło mi się. - odwzajemniłam gest.
- Wiesz, skoro tu jesteś to pomóż mi wybrać ubranie na sylwestra. - wstał i otworzył szafę, z której wysypała się wielka góra ubrań. Roześmiałam się i zaczęłam przekopywać stos. Znalazłam właściwy zestaw: szare jeansy, koszulka z nadrukiem, granatowa marynarka i conversy. Kiedy odwróciłam się, żeby zapytać się go czy może być napotkałam jego twarz przy swojej. Odległość nie była większa niż jeden centymetr. Każda dziewczyna pewnie wykorzystałaby ten moment, ale nie ja. Odsunęłam się i wstałam pokazując mu ruchem ręki wybrane ubranie. Wyglądał na zawiedzionego. Może chciał, żebym go pocałowała? Nie myślałam wtedy o tym. Pokiwał głową na znak, że ubranie mu odpowiada. Zrobiło się niezręcznie, bo nie wiedziałam co dalej zrobić. Do pokoju wszedł Niall.
- Sandra? Pomożesz mi wybrać ubranie? - zrobił słodką minkę, a ja razem z Harrym wybuchnęłam śmiechem. Poszłam za irlandczykiem do jego pokoju. Wybrałam mu ubranie i zauważyłam, że jest już późno. Pognałam do siebie. Zrobiłam bardziej wieczorowy makijaż i ułożyłam włosy. Ubrałam się w przygotowany zestaw i zaczęłam się przeglądać w lustrze.
- Pięknie wyglądasz. - odwróciłam się szybko i spostrzegłam Harrego. - Dzięki, ty też. - nadal bezmyślnie gapiłam się w lustro.
- Chodźcie! Goście już są! - krzyknął z dołu Liam. Razem z Harrym poszliśmy się przywitać. Ekipa od dekoracji świetnie się spisała. Zmienili wszystko nie do poznania. Bardzo dużo balonów przyczepionych nie wiem za bardzo czym do sufitu i masę serpentyn w jaskrawych kolorach dobrze pasowało do stonowanych barw pomieszczenia. Barek i stół z jedzeniem wypełniały zbędną przestrzeń. Mimo wszystko zostało dużo miejsca na parkiet. Profesjonalny sprzęt muzyczny z DJ'em gwarantował dobrą zabawę. Gęba mi się uśmiechnęła, bo wiedziałam że nie zapomnę tej imprezy nigdy. Przywitaliśmy gości, których było bardzo dużo. Z głośników ryknęły pierwsze dźwięki muzyki. Sylwester rozpoczął się. Tańczyłam chyba ze wszystkimi. Skakałam i śpiewałam. Co jakiś czas chodziłam po drinka. Postanowiłam sobie, że do północy będę w miarę trzeźwa. Udało mi się, bo całkiem przytomna wyszłam ze wszystkimi na dwór. Każdy wyposażony w kieliszek szampana. Rozpoczęło się odliczanie. W niebo wyleciało wiele fajerwerków. Wszystko mieniło się tysiącem kolorów. Niebo rozdzierało wiele barw. Takiego pokazu w sylwestra nie widziałam nigdy. Wypiłam swojego szampana i dopiero wtedy zaczęła się zabawa. Nikt nie żałował sobie alkoholu. Nie wiedziałam gdzie jestem. Impreza przeniosła się na dwór, bo ludzie pijani nie zwracali uwagi na temperaturę. Świetnie się bawiłam i chwiejnym krokiem ruszyłam w stronę barku. Zamówiłam drinka i zauważyłam obok siebie Harrego. Uśmiechnął się do mnie nieprzytomnie i razem wypiliśmy. Potem następnego i następnego. Całkowicie straciłam nad sobą panowanie. Nie kontrolowałam się...

__________________________________________________________________________________

No nareszcie jest! :) Mam nadzieję, że przypadł Wam do gustu. Z przykrością stwierdzam, że 5 komentarzy to dla Was za dużo... Następne rozdziały szybko nadrobię, bo od soboty będę miała ferie! Proszę, jeśli czytasz = komentujesz. To dla mnie bardzo ważne!