środa, 17 kwietnia 2013

Rozdział 20 "Nienawiść" cz.2.

Środa; 18.01.13r;
Londyn

Otworzyłam je i... nic? Pustka... Krzyknęłam głośno i nagle zauważyłam mały woreczek. Podniosłam  go i przyjrzałam się bliżej. W środku był biały proszek. Wiedziałam co to jest...
Po chwili przed oczami zaczęły mi tańczyć kolorowe światełka. Dużo mgły, aż w końcu bezwładnie opadłam na łóżko...

Uh... Obudziłam się ze strasznym bólem głowy. Podniosłam się na łokciach i zauważyłam, że jestem w szpitalu. Białe ściany, lekarski sprzęt i kroplówka. Nienawidzę szpitali... Wszystko wydało mi się takie wyraźne, jak nigdy. Nic nie wirowało i wyglądało normalnie. Drzwi uchyliły się i do mojego pokoju weszła jakaś lekarka.
- Jak się pani czuje? - spojrzała na mnie zza swoich okularów. Nie lubię takich bab... Włosy spięte w kok i bardzo zawzięta mina. Wiedziałam, że jeszcze wyjdzie mi bokiem.
- Dobrze, wszystko jest takie... przejrzyste. - rozejrzałam się jeszcze raz po pokoju i faktycznie widziałam doskonale. Żadnych błysków.
- To dlatego, że podaliśmy pani odpowiednie leki. Musi pani chodzić na rehabilitacje.
- Wiem... - bąknęłam pod nosem. Podała mi do ręki jakiś słoiczek z tabletkami.
- Proszę brać codziennie rano po jednej, dobrze? - spojrzała na mnie.
- Na co to?
- Na zwidy. - szeroko otworzyłam oczy.
- Czy to oznacza, że ludzie... - wszystko stało się jasne. Te dziwne sytuacje z rozpływającymi się ludźmi były tylko i wyłącznie wytworem mojej głowy. - Dziękuję, będę brała. A kiedy mnie wypuścicie?
- Właściwie to może pani już iść. Dzisiaj rehabilitacja o 17.00, a później proszę chodzić rano na 9.00.
- Dobrze. - bąknęłam, a kobieta opuściła mój pokój. Wstałam i poszłam się przebrać. Ogarnęłam się trochę w łazience i wyszłam na korytarz, gdzie na krzesełku spał Harry. Usiadłam obok niego.
- Kochanie...jestem już. - szepnęłam mu na ucho. Podskoczył wystraszony, ale kiedy mnie zobaczył uśmiechnął się i mocno mnie przytulił.
- Już nigdy mi tego nie rób! Dobrze? - pokiwałam głową. Wstaliśmy i trzymając się za ręce poszliśmy do samochodu. Opowiedziałam mu wszystko, o tabletkach, zwidach i rehabilitacji. Martwił się o mnie, ale mówiłam mu, że nie ma po co. Przecież nic mi nie będzie.
Wróciliśmy do domu. Loczek musiał jechać z chłopakami na wywiad. Mama poszła na jakiś kurs gotowania, a ja zostałam sama. Poszłam do swojego pokoju i usiadłam na łóżku. Skoro miałam zwidy, to właściwie nie wiadomo co jest w pudełku. Narkotyk musiał być, bo przez niego się znalazłam w szpitalu, ale może coś jeszcze. Musiałam to sprawdzić. Wyjęłam pudełko z pod łóżka. Położyłam je sobie na kolanach i zamknęłam oczy. Zdjęłam pokrywkę.
- Trzy, cztery! - otworzyłam oczy. W środku leżała koperta. Wyjęłam ją i położyłam na łóżku. Pod nią ten sam woreczek, ale otwarty i bez proszku. Tylko tyle. Byłam cholernie zawiedziona. Sama nie wiem czego się spodziewałam, ale na pewno nie tego. Mógł zostawić samą kopertę...
Sięgnęłam po nią i przeczytałam napis na samym środku.

Otwórz jak będziesz gotowa.
 
Nie wiedziałam co to oznacza. Może lepiej poczekać... Sama nie wiedziałam co zrobić. Schowałam ją z powrotem do pudełka i wsunęłam pod łóżko. Nie byłam gotowa, czułam to. Zbiegłam po schodach na dół. Postanowiłam się przejść. Wychodząc już przez bramę spojrzałam w stronę skrzynki na listy. Coś kazało mi ją otworzyć. Wygrzebałam klucze i najmniejszym z nich otworzyłam skrzynkę. Na ziemię wypadł jakiś list. Podniosłam go. Na kopercie napisane było ozdobnymi literami.
 
Sandra Kruger, London Hall Of Fame Dance School
 
Oczy zrobiły mi się okrągłe. Drżącymi rękami rozerwałam kopertę i zaczęłam czytać malutką karteczkę, która była w środku.
 
We are pleased to inform you that you have been admitted to our dance school.
Congratulations!
The first classes today at 16.00.
You are welcome
London Hall Of Fame Dance School
 
[TŁUMACZENIE]
Mamy przyjemność poinformować Panią, że została Pani przyjęta do naszej szkoły tańca.
Gratulacje!
Pierwsze zajęcia dzisiaj o 16.00.
Zapraszamy
London Hall Of Fame Dance School
 
Mój taniec radości musiał wyglądać idiotycznie, ale nie mogłam uwierzyć w to co czytałam. Zaczęłam krzyczeć i skakać ściskając w ręku ten kawałek papieru. Nie zastanawiałam się w ogóle dlaczego do tego doszło i czemu na castingu mnie nie poinformowali. Ze łzami radości w oczach zadzwoniłam po taksówkę i pojechałam do Abigail.
Zadowolona wpadłam do jej mieszkania.
- ZOSTAŁAM PRZYJĘTA! ZOBACZ... - urwałam w pół zdania i stanęłam. Ab w samej bieliźnie siedziała na stole namiętnie całowana przez Mike'a. Coś ukłuło mnie w serce. Czemu? Tego nie wiem. Po prostu poczułam się źle. Zdradzona, oszukana?
- Eee... - zakłopotana próbowałam dać im znać, że nie są sami. Zauważyła mnie i spiekła raka. Wstała i szybko zarzuciła na siebie cienki szlafroczek, który leżał na podłodze.
- Heej... Ee... Po co przyszłaś? - ta sytuacja była dziwna. Zmieszany Mike poszedł do kuchni.
- Chciałam Ci powiedzieć, że jednak przyjęli mnie! - uśmiechnęłam się mocno ściskając karteczkę w ręce. Oczy Abigail rozbłysły. Podbiegła do mnie i mocno mnie przytuliła.
- Kotku! Słyszysz?! Wszyscy będziemy razem chodzić na zajęcia! - kotku? Nie wiedziałam o czymś, ale nie chciało mi się w to zagłębiać. Znowu mnie zabolało. Mike podbiegł do nas i połączyliśmy się w grupowym przytulasie.
- Dzwonię po chłopaków! Musimy świętować! - wybiegł gdzieś z telefonem w ręce. Ab uśmiechnęła się i podreptała do kuchni. Nie wiedziałam co zrobić, więc poszłam za nią. Stanęła przy blacie i zaczęła nalewać zagotowaną wodę do kubków z torebkami od herbaty. Banan nie schodził jej z twarzy.
- Jesteście razem? - zapytałam się, bo bardzo mnie to zaciekawiło.
- Chyba tak...ale czy to ważne? Zakochałam się. - uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
- To dzisiaj na 16.00 na zajęcia. - rzuciłam otwierając szafkę w poszukiwaniu czegoś słodkiego. Ab przerwała parzenie herbaty i spojrzała na mnie podpierając się rękoma.
- No nie. My mamy dopiero jutro rano. - powiedziała zdziwiona.
- Ale jak to? Zobacz. - podałam jej karteczkę,  gdzie wyraźnie było napisane o której są zajęcia.
- Nie wiem o co tu chodzi. Pójdź i powiesz mi potem o co chodzi, ok? - kiwnęłam głową i zadowolona wyjęłam z szafki ciasteczka. Ab powróciła do kończenia herbat. Usiadłam na krześle, otworzyłam opakowanie i wysypałam ciasteczka do miski.

 
Spojrzałam na nie z odrazą. Nie wyglądały smakowicie. Owsiany syf. Odsunęłam miskę daleko od siebie i zaczęłam sobie machać nogami.
- Chłopaki zaraz będą. To jak świętujemy? Pójdziemy na jakąś imprezę? - Mike wbiegł do kuchni, cmoknął Ab w policzek i usiadł obok mnie na krześle.
- Nie wiem. Zobaczymy jaki pomysł będą mieli chłopaki. - blondynka usiadła na przeciwko Mike'a stawiając kubki z parującą herbatą przed każdym z nas. Siedzieliśmy sobie miło rozmawiając i popijając herbatę. Ab karmiła biednego Mike'a owsianym syfem, a ja myślałam. Nad całą sytuację z castingiem. Może przyjęli mnie do jakiejś grupy początkujących, albo zapasowych? Jedno było pewne. Musiałam pójść na zajęcia, bo inaczej nie poznam odpowiedzi na dręczące mnie pytania. I wtedy uświadomiłam sobie, że na 17.00 miałam rehabilitację, a na 16.00 zajęcia. Tego nie dało się pogodzić.
- O kurde... - spojrzeli na mnie zdziwieni i już otworzyli usta, żeby zapytać się o co chodzi, ale nie zdążyli, bo do domu wpadł Alex z Ed'em. Rzucili się na mnie z gratulacjami. Stałam jak słup soli, a oni ze wszystkich stron podnosili mnie i przytulali. Rehabilitacja nie jest tak ważna jak zajęcia. Mogliby mnie wywalić, jeśli bym się nie pojawiła. Wolałam nie ryzykować i odpuścić sobie rehabilitację. Wszyscy zaczęli głośno zastanawiać się nad uczczenie przyjęcia do szkoły, a ja zerknęłam na zegarek. Zmroziło mnie, bo dochodziła 15.00. Pożegnałam się szybko i wybiegłam. Pojechałam taksówką do domu. Spakowałam do sportowej torby wszystkie potrzebne rzeczy. Zatrzymałam się na pointach, ale ostatecznie dołożyłam je. Zarzuciłam torbę na ramię i trzeci już raz tamtego dnia zadzwoniłam po taksówkarza.
 
Wyskoczyłam pod znanym mi budynkiem, zapłaciłam i pobiegłam do środka. Szłam przez korytarz. Po jego bokach siedzieli i stali przyjęci uczniowie. Dziwnie się na mnie patrzyli i dokładnie mnie oglądali. Poniosłam wyżej głowę i starałam się nie zwracać na nich uwagi. Znalazłam wolną ławkę, na której położyłam torbę i zaczęłam się przebierać w strój do ćwiczeń.
- Dyrektor prosi Cię do swojego gabinetu. - podniosłam głowę na chwilę przerywając czynność wiązania baletek. Przede mną stała chuda, śliczna dziewczyna na oko mojego wieku. Stała wyprostowana i chytrze się uśmiechała. Wstałam.
- Gdzie jest jego gabinet? - spojrzałam na nią, ale ona tylko się roześmiała.
- Znajdź sobie, jak taka mądra jesteś. - prychnęła i kręcąc pupą odeszła w stronę swoich koleżanek, które chichotały jak wariatki. Co miałam zrobić? Starałam się panować nad gniewem, ale nie udało mi się. Z wściekłością podbiegłam do niej i pięścią uderzyłam ją w brzuch. Skuliła się głośno dysząc. Przywaliłam jej jeszcze raz, a ona upadła na podłogę. Nie mogła złapać oddechu, a jej głupie koleżaneczki odsunęły się tylko zszokowane zatykając dłońmi usta. Nic nie robiły, żeby jej pomóc. Bały się o swój dupy. Przeklinałam i pewnie zabiłabym ją, gdyby nie ktoś kto wziął mnie od tyłu za ramiona i poprowadził do jakiegoś pomieszczenia. Posadził mnie na krześle przed jakimś biurkiem, a sam zajął miejsce po drugiej stronie. Zauważyłam, że jest to ten sam człowiek, który wręczył mi zaproszenie na casting - Peter Smith.
- NIGDY WIĘCEJ MA MI SIĘ TO NIE POWTÓRZYĆ! - ryknął unosząc się na rękach. Wcisnęłam się w fotel, bo gość mnie przestraszył. Jego ułożone w idealnym porządku, nażelowane włosy lekko się zniekształciły. Szybko przeczesał je ręką i ponownie doprowadził do ładu. Na sobie miał elegancki garnitur i szczerze mówiąc, seksownie wyglądał. Usiadł na krześle i głośno odetchnął.
- Wybacz... - bąknął i wstał podchodząc do okna. - Wiesz dlaczego tu jesteś? - odwrócił się do mnie, ale ja tylko pokręciłam głową. Znowu zapatrzył się przed siebie w okno.
- Jury nie przyjęło Cię, ale ja siedziałem z tyłu na trybunach i widziałem Cię. - wciągnął powietrze i głośno je wypuścił. - Jesteś jak nieoszlifowany diament, jak Carmen... - podszedł do biurka, odsunął szufladę i wyjął z niej jakieś zdjęcie. Rzucił je na podłogę i z wściekłością wyszedł z gabinetu głośno trzaskając drzwiami. Przez jakiś czas siedziałam skulona na krześle, ale nikt nie wracał. Cichutko wstałam i podeszłam do zdjęcia dokładnie je oglądając. Przedstawiało piękną uśmiechniętą dziewczynę.
 
 
__________________________________________________________________________________
 
Mamy nareszcie drugą cześć 20 rozdziału. Tak, wiem, jestem beznadziejna. Długo nie dodawałam, ale tak wyszło... Mam nadzieję, że Wam się podoba. Przepraszam jak zawsze za błędy.
Kto jest na zdjęciu, będzie miał jakieś ważne znaczenie?
Cieszycie się, że Sandra została przyjęta?
Co będzie w kopercie?
Odpowiadajcie na pytania w komentarzach i bierzcie udział w nowej ankiecie dotyczącej nowego wyglądu bloga.
15 KOMENTARZY = NOWY ROZDZIAŁ
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Liczę na Wasze komentarze i pozdrawiam.
Mundzia xx
 
 
 

16 komentarzy:

  1. wspanialy rozdzial :) jestes sietna fajnie ze sandra sie dostala :) ciekawe co w kopercie?? moze wyjasnienie dlaczego tak sie zachowal w wigilie?? hmmm.. ciekawe czekam na nastepny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jupi! kolejny rozdział ^^ zajebisty, tak jak nowy nagłówek :D ja tym razem na pytania nie odpowiadam, bo znowu nie zgadnę :P pisz powoli kolejny rozdział , pozdro od Busliii :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Nareszcie czekanie na nie to jakaś udręka ,boskie akcja się rozkręca !! ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. świetne <3
    take-moments.bogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział jest super , strasznie ciesze się , że sie już pojawił i czekam na następny :3 :)

    OdpowiedzUsuń
  6. fajny rozdział :) troszkę nie ogarniam, jakoś to wszystko się za szybko dzieje... ale bardzo pozytywnie <3

    pozdrawiam @foreveryoung_pl xx

    OdpowiedzUsuń
  7. Zarąbisty rozdział :D Suuper że Sandra została przyjęta. Hmm na zdj. może jest jakaś najlepsza uczennica,która zrezygnowała,albo po prostu nie mogła już tańczyć.A co do koperty to nie wiem co tam może być.Napewno coś napisane ale nie mogę sobie wyobrazić co. Czekam na kolejną część

    OdpowiedzUsuń
  8. piekny rozdzial
    troche smutny ale piekny
    czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. P.S.
    fajni ze Sandra zostala przyjeta ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Fajny...
    Myślę, że ostatnio w tych rozdziałach Sandra jest taka, że wszystkich by pozabijała, historia jest nieco mniej ciekawa niż w tych poprzedniejszych (tych przed porwaniem matki) wszystko się tak jakoś smętnie rozciąga i przez to chyba też mniej komencików. :(
    Napisz coś żywszego bo z ciekawego i naprawdę fajnego bloga robi się moda na sukces...
    Wiem, że dość ostro krytykuję, ale tak już mam z natury. ;)
    Pozdrawiam gorąco ;D

    OdpowiedzUsuń
  11. Fajny tak jak inne fajnie, że się dostała. W kopercie może są jakieś zdjęcia, wspomnienia z poprzednich lat, a ta dziewczyna ze zdjęcia to może ktoś z rodziny tego Petera. ;)
    Świetnie piszesz i biegle mówisz po angielsku :O
    Czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  12. świetne :3 czekam na następny <333

    OdpowiedzUsuń
  13. super ;D next :p

    OdpowiedzUsuń
  14. nie zawieszaj! :(

    OdpowiedzUsuń
  15. rozdział świetny tak jak cały blog :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Napiszę to jeszcze raz zajebiiiste!!Nie zawieszaj bloga bo on też jest super.Mam nadzieję żse liczba wyświetleń i komentarzy się podniesie.Ja
    komentuje każdą cz. tylko kiedyś byłam pod innym pseudonimemJeśli zawiesisz bloga będę musiała znaleźć nowego a nie chce znowu,,nadążać" nad częściami bo to nie ma sensu.

    OdpowiedzUsuń